komudzwonia.pl

czwartek, 12 stycznia 2017

Skanowanie


Skanowanie
 
    Po balowej, całkowicie przypadkowej porażce, należnej mu jak poranny wypiek chleba, zmęczonemu po ciężko przepracowanej nocy piekarzowi, wpadł w dołek.
    Do gazety matrymonialnej dał ogłoszenie, a w nim jedno zaledwie, wszystko ujmujące zdanie.
    - Kobieta dla której warto żyć pilnie poszukiwania.
    Odzew był taki, że dostał świra. Spotkał się chyba ze wszystkimi wolnymi kobietami całego swojego miasta oraz wszystkich jego okolic. Kilka z nich raniąc niemiłosiernie, z kilkoma pomieszkując, a kilku mówiąc, że w końcu znalazł, tak prawdę powiedziawszy wciąż nie wiedząc kogo od zawsze poszukiwał.
    Dziś to wspominając, widzę, jakie było to smutne, żałosne, nieludzkie i złe. Lecz w tamten czas już z człowieczeństwa poza jako takim wyglądem niewiele we mnie, i to tylko już od czasu do czasu jeszcze, pomieszkiwało.
    Uśmiecham się smutno, gdyż treść ogłoszenia była rewelacyjna.
    Totalny wicher, jaki panował już w mojej głowie, wciąż udowadniał mi, że na znalezienie takiej panny nie mam żadnych szans. Wszystko zawsze zaledwie chwil parę trwało i tak jak wszystko poprzednie, zawsze się rozwalało. Na początku fajnie, bajecznie i kolorowo przez sześć, góra osiem miesięcy, a po tym już kłótnie, nieporozumienia, wyrzuty i łzy.
    Jedna z tych nowo poznanych po czteromiesięcznej z nim znajomości, podczas rozmowy patrząc mu prosto w oczy, powiedziała:
    - Często, jak z tobą rozmawiam, to czuję się jak kompletna idiotka.
    - Czemu? Zapytał, nie mając pojęcia, o co jej chodzi.
    Dziś już wiem, miała to czuć, zdawać sobie sprawę, że jest słabsza, głupsza i beze mnie po prostu zginie. Żenujące, co najmniej, ale kiedyś przydatne i skuteczne, a skuteczne znaczyło proste, po jaką cholerę komplikować swój, i tak trudny, życia los.
    Mając taką przewagę byłem silniejszy, lepszy, wyższy, bardziej poukładany, była mniejsza, mogłem robić co chciałem i ile chciałem, mogłem nadal w konsekwencji pić. 
    Miałem to zainstalowane na stałe, nabyte, wyuczone, a nie wpisane w geny. Za kolejne cztery miesiące byłaby już w pełni przekonana, że niczego nie potrafi, nic nie umie i jest do niczego nawet w łóżku.
    Nie widziałem tego, tak już byłem ułożony, działałem z automatu, chciałem dobrze, a kończyło się zawsze jak poprzednio.
    Nie widząc nie mogłem tego zmienić, bo i niby jak? Bo i niby co?
    Próbowałem to wprowadzić i u nas, jednak silna osobowość mojej partnerki i pełne jej przekonanie, że z nią, u niej wszystko jest ok, nie pozwoliła, abym nadal w tym kierunku się rozwijał. Jej stanowczy sprzeciw, brak determinacji i żadnej, jakiejkolwiek chęci do zmian, powolutku zmiany wprowadzały we mnie i chociaż ciężko, opornie, strasznie, potwornie mi szło, to dziś już fajnie mi z tym jest.
    Nawet nie jestem pewien czy jest to w pełni alkoholowe, u innych niepijących zapewne też to jest. Ja miałem to i wykorzystywałem, aby spokojniej pić, aby przewagę w domu mieć, dzień po dni wprowadzałem niezauważalnie presję psychiczną, zamieniając ją w przekonanie partnerki, że do niczego jest. Słabsza, mniejsza, nie umiejąca nic, nie rozumiejąca niczego i będąca o tym w pełni przekonana to lepszy, lepiej podany obiad, zawsze wyprane, poukładane w szafie koszulki, skarpetki, majtki, żadnych skarg, lepszy seks, profity i władza, o której politycy mogą sobie tylko marzyć.
    Będę pisał, wspominał będę to podświadome, przydatne onegdaj przyzwyczajenie jeszcze nie raz.