Apogeum
Rano już nie mógł nic zjeść, a wyćwiczony od zawsze w takich bojach mózg raz dwa przywołał z pamięci film, jak sobie powinien w takim wypadku poradzić.
Pozamykał w końcu wszystkie drzwi i okna, powyłączał telefony i zabronił dzieciom kogokolwiek do siebie wpuszczać. Pił, nie trzeźwiejąc już wcale, pił będąc pewnym, że teraz już dzieło samo się w sobie w końcu pozamyka. Rozmawiał z tym "drugim" głęboko wewnątrz niego ukrytym, ciesząc się, że już niedługo skończy się ich wspólnie skrzyżowany los. Nie potrafił w inny sposób pozbyć się go ze swojego wnętrza, był logiczny, niesamowicie wprost rzeczowy i wciąż udowadniał mu, że wszystko straciło już jakikolwiek sens.
Nie musiał nawet wkładać w to zbytnich nakładów, komornicy, pokaleczeni ludzie, odsunięte dzieci, brak pracy, nieudane związki, plamy, kleksy i wszędzie wypalony las.
W tym jego żałosnym monologu nie było drugich ust, lecz jeśli myślicie, że nie dochodziło pomiędzy nimi do sprzeczek, awantur i kłótni, to bardzo, ale to bardzo się wszyscy mylicie.
Któregoś dnia jego przyjaciółka postanowiła chociaż na chwilę wyrwać go z kręgu, w którym już samoistnie wirował.