komudzwonia.pl

środa, 15 lutego 2017

W sam raz

W sam raz

    Zamieszkali razem. Wchodził w nowy dom, nową rodzinę i miał jak zawsze, nadzieję, że tym razem będzie to wszystko wyglądało, inaczej niż dotychczas.
    Przekraczając próg jej domu był pewny, że wszystko będzie ok. Nie pił alkoholu, jest całkowicie innym niż dotychczas człowiekiem. Musi być dobrze, musi być odpowiednio, musi być w końcu, w sam raz.
    A jak dotychczas wyglądało to moje, w sam raz?
    Wchodząc w głąb jej włości, byłem niesamowicie prostym, nieskomplikowanie zbudowanym człowiekiem. Proste zasady które obowiązywały we wszystkich moich dotychczasowych związkach ,,chciałem,, gdyż należało, naturalnie jak najszybciej wprowadzić i tu.
    Będąc więc ze mną w związku, robisz tylko to, co ja chce. Myślisz tak jak ja, reagujesz na ciche moje zapotrzebowania, ustalasz wszystko ze mną i spełniasz wszystkie moje sny. Traktując ciebie jako osobę inteligentną, nigdy tobie nie powiem czego od ciebie oczekuję, oraz aby było jeszcze ciekawiej, czego od ciebie chcę.
    Będziesz musiała, sama się tego domyślić, jeżeli jesteś pewna, że jest to nie wykonalne, mylisz się. Z mijającym czasem, nawet lekki grymas moich ust. będzie wykładnią i drogowskazem kierunku twojego jedynego, bezpiecznego dla ciebie działania.
    Jednorazowe zwrócenie uwagi, że coś jest nie tak, wymaga od ciebie natychmiastowej korekty w przeciwnym wypadku odbiorę to jako złośliwość z twojej strony, i zostaniesz natychmiast przykładnie, za błąd swój ukarana. Kara będzie bardzo bolesna, abyś już nigdy popełnić tego samego błędu się nie odważyła i abyś już z góry mogła rozpoznać nieuchronne i zgubne dla ciebie działania. Zachowania których należy, będąc w związku ze mną, po prostu, się wystrzegać.
    Nie zwracasz mi uwagi, nie wytykasz błędów, jesteś z czasem dobrze poinformowana, że doskonale znam wszystkie twoje słabe punkty, wiem to, i to często z twoich w porywie, szczerych zbyt bardzo ust.
    Wszystko to o czym wiem, wszystko czego byłem świadkiem, i tego, czego się na twój temat domyślam, broniąc się przed tobą i twoim niepotrzebnym się czepianiem, zadawaniem niewygodnych pytań, ,,atakowaniem,, będę mówił tobie prosto w twarz. Wciskając ciebie przy tym po włosy same w ziemię, tak często jak tylko, poczuję się przez ciebie ,,osaczony,,, obawiając się konsekwencji zejdziesz na dalszy plan, wolała będziesz odpuścić, niż ,,zaatakować,, mnie.
    Z czasem, często gubić się sama zaczniesz gdzie ,,atak,, a gdzie najnormalniejsza wymiana zdań, zauważysz też wkrótce, że tylko zależne ode mnie to już jest.
    Będziesz coraz bardziej cicha, coraz niższa i wciąż z każdym dniem będzie ciebie mniej.
    Aż mi się włosy podniosły, jest tego tak wiele, że nie mieliśmy na udany związek żadnych szans.
    Czy byłem złym człowiekiem? na progu miałem czyste zamiary i marzenia zbliżone do tych, które swoimi oczami widziała moja partnerka, mama wspólnej, przyszłej naszej córki. Tak było, niczego nie knułem i niczego także nie planowałem, chciałem dobrze, wyeliminowałem póki co alkohol, który byłem o tym przekonany jest, przyczyną całego mojego życiowego zła.
    Wchodząc do jej domu z takim plecakiem przyzwyczajeń, nie mogłem nic. Nie ode mnie już, zależało czy nabyte się uaktywni, czy też nie. Nie ode mnie także zależało czy będę próbował, ja musiałem próbować, nie widziałem tego, szło z automatu. Ostre sprzeciwy, wyłapywanie moich prób i słowa partnerki
    - Nie pozwolę abyś mnie w ten sposób traktował.
    - Ja nie mogę, ja nie chcę tak żyć.
    - Nie chcę abyś kiedykolwiek jeszcze, w ten sposób postąpił.
    - itp, itd, wciąż, każdego dnia
    - i ,,niestety,, tak jest do dziś. Kocham ją.
    Zatrzymywały mnie, i chociaż w tamten jeszcze czas wciąż pewny byłem, że jest walnięta,  to po setnych powtórkach zmuszała mnie do przemyśleń aż w końcu wymusiła zmiany. Lecz aby przyszły musiałem spotkać się ze stanowczym sprzeciwem, którego u innych, żadnej nie napotkałem.
    Przy braku sprzeciwu z jej strony wszystko potoczyło by się jak dawniej i nie mielibyśmy żadnych szans. Ja zapewne już dawno bym nie żył a ona z okaleczeń musiałaby z dzieckiem leczyć się do końca swoich dni.
    Zawsze chciałem być dobrym człowiekiem ale z takim obciążeniem nie, miałem na to żadnych szans.
    Przepraszam, zmiany zapewne same by nastąpiły, jakbym przeżył oczywiście, ale musiałoby minąć metodą naturalnej ewolucji, kolejnych parę set lat. Za dwadzieścia kasowałbym tramwajowy bilet, za czterdzieści mówiłbym sąsiadowi dzień dobry, za sto powiedziałbym do niej, przepięknie dziś wyglądasz.