komudzwonia.pl

czwartek, 23 lutego 2017

Umowa

Umowa

    Dawno przed tym opisanym epizodem, żył jeszcze w małżeństwie.
    Jego żonie co naturalne, przeszkadzało picie alkoholu, i nie rozchodziło jej się, o zapach, zionący z jego ust. Robił już co chciał, wypadając z pod jakiejkolwiek kontroli, nawet swojej własnej. Brak było w nim zahamowań i po wódce mógł, więc i robił wszystko, Był nieobliczalny, nieprzewidywalny i nikt już nie mógł ustawić mu granic, poza które nie mógłby się w swojej paranoi posunąć.
    Żona próbowała, kochając go zapewne i bojąc się zarówno o niego, jak i coraz bardziej swoje i dzieci życie, jeszcze go uratować. Postawiła sztywne zasady, na które aby mieć spokój zapewne, bez problemu nawet, przystał i on. Ustali wspólnie, że po pracy nie będzie pił alkoholu, nie wracając z niej i nie wchodząc po niej do domu pijany. Przed snem będzie mógł za to, legalnie już i w zgodzie z żoną wypić ćwiartkę, bez której potrafił już mieć problemy z zasypianiem.
    Raz mu nawet się to udało. Nie było w tym jakiegokolwiek kolorytu, który już do dawna, po prostu go przerastał. Nie było w tym gry, nie było pojawiającej i potrzebnej już mu wiecznie adrenaliny, nie było podniecenia i wiecznej nigdy nie kończącej, się niewiadomej. Zobaczy czy nie? pozna się? czy się nie pozna? odróżni go bez? od tego już po?
    Alkoholizm to gra i w pewnej fazie już nie o alkohol się w niej rozchodzi, lecz tylko o to, kto kogo przechytrzy, kto będzie górą, kto zwycięży i kto cwańszy jest. Śmieszne jest w tym wszystkim to, że gracz jest tylko jeden, w pełni jednak przekonany, że w rozgrywce tej uczestniczy cały świat. Ustalasz wspólne zasady lecz tylko ty jesteś odpowiedzialna, za to aby przestrzegały je obie ze stron. Ustalone dotyczy tylko jednej ze stron, druga ,,musi,, już zasady takie nadłamywać.
    Pierwszy raz wrócił zatem bez wlewki zjadł śniadanie, wypił umówioną ćwiartkę i poszedł spać.
    Drugi raz wrócił już  podpity, udając że nie pił i nic. Nie zauważyła, do dalszej gry wyzywając i pokazując, że nie ma z nim żadnych szans.
    Trzeci raz także podpity, przemycił do sypialni dużą flaszkę i pod jej nieobecność, po cichutku, pomalutku z gwinta pod kołdrą sobie pił..
    Bardzo szybko skumała, że coś tutaj, jest nie tak. Wypijał mało alkoholu, a i tak trudno było się z nim dogadać jeszcze wieczorem. Kręciła nosem, on zaprzecza, lawiruje, kłamie, wijąc się jak węgorz i nie rozumiejąc, o co jej w tym wszystkim chodzi? Zasady gry, w której zasad brak. Jak je ustalamy to pilnuj i nie pozwól mi ich nigdy łamać.
    W końcu go przyłapała, miała dowód i z flaszką tą w ręku, chcąc go jak był pewny upodlić, z dumną miną spacerowała, gadając, wciąż, i wciąż, i wciąż po korytarzu.
    Nie było żadnych przemyśleń, żadnej z jego strony, wewnętrznej bójki, czy wewnętrznego z jego strony jakiegokolwiek sprzeciwu.
    Zareagował automatycznie, w zaledwie chwili stojąc tuż przy niej i trzymając ją mocno za włosy. Nadludzką siłą w mig ułożył ją na podłodze i szarpiąc za włosy, przeciągnął ją przez całe, ponad stu metrowe ich mieszkanie. Puścił dopiero w toalecie i jakby nigdy nic, wrócił do sypialni, postawił flaszkę i jawnie już zaczął pić.
    Dziś jestem spokojnym w miarę zrównoważonym człowiekiem, dziś tak już mam.
    Jak jednak przypominam sobie tamten czas i moje zachowania mam czasami ochotę, wyjść na balkon i za wszystko ,,tamto,, rzucić się, po prostu głową, bez kasku w dól. Kim byłem, w tamten czas, człowieczych zachowań wewnątrz siebie już nie posiadając. Kogo swoimi czynami przypominałem, gdzie szedłem, mogąc już wszystkich, w tym również siebie kompleksowo i całkowicie zaskakiwać.
    Skąd dzisiejsza partnerka się przy mnie wzięła i skąd wiedziała co w pełni należne mi. Dziś ją kocham, dziś tak mam, chociaż o zakamarkach miłości mogłem z nią gadać od dnia naszego ze sobą pierwszego spotkania. W myślach swoich, jednak mordowałem ją na wszystkie znane i nie znane nikomu sposoby. Robiąc to po parę razy dziennie i to przez bardzo, bardzo długi czas. Urodziła się specjalnie dla mnie, jest ze mną, jest przy mnie, we mnie wciąż nie wiem, czemu jest?
    Wciąż żyje. Czemu? taki był mój, w klatce moich przemian czas.
    W dzień ich wspólnego się z reklamówkami użerania, mózg jego automatycznie i bez trudu przywołał mu tamten wpisany na stałe film. I chociaż było ono, naganne, bydlęce, psychopatyczne, bestialskie i złe to jednak wyciągnął  z półki udowadniając nader dobitnie, że było ono skuteczne.
    Po cóż tracić czas na rozmowy, marnować go na zrozumienie. Akcja, reakcja i w przeciągu chwili, już wszystko w pakiecie całym, jest załatwione.
    Logiczne? dla niego na tamten czas, logiczne jak cholera.
    Na następny dzień wrócił z pracy kompletnie będąc pijanym, ani słowa wyrzutów ze strony żony, ani jednej skargi, narzekań, dąsów czy łez.
    Nic, tylko cisza. Od tej chwili mógł już zawsze pić, z każdym i o której by nie chciał, robić to godzinie, żadnych wyrzutów, żadnych jęków, żadnych skarg.
    Przeraził ją, wystraszył na amen i osiągnął w jednej zaledwie chwili wymarzony cel. Spokojne picie, do końca być może swoich dni.
    Wybacz proszę.