komudzwonia.pl

poniedziałek, 20 marca 2017

Przełom

Przełom

    Każdego dnia, o każdej godzinie wzajemnie się wspierali..Tak jakby podpierając się niewidzialnymi tyczkami pomagali sobie w tym swoim życiowym obopólnym nieprzystosowaniu. Widział, że uczestniczy w czymś wyjątkowym, niepowtarzalnym i jedynym w swoim rodzaju.
    Co prawda gdy nadchodził piątek już rozmyślał o czekającej go sobocie i niedzieli oraz tym, że w domu przebywać będzie jej mama lecz i z tym, i w tym bardzo szybko się poukładał.
    Pisałem już o tym, że bez wewnętrznego sprzeciwu potrafiłem obalić każdy światowy porządek. Zburzyć wszystkie, wszystkim pomniki i każdy sens zamienić w bezsens jego istnienia. Potrzebowałem tego aby spokojnie i bezproblemowo sobie pić. Coś tam z tym piciem powoli robiłem lecz to pracowało we mnie nadal. Przeszkadzało, niszcząc mnie niemiłosiernie i czerpiąc tyle energii, że trudno a czasami potwornie trudno mi z tym szło.
    Te telefony od partnerki, wieczne przesłuchania, inwigilacja i szpiedzy którzy zewsząd obserwują mnie zabierały mi część radochy którą powoli zaczynałem czerpać z sytuacji w której się znajdowałem. Bezsens w sensie znajdzie każdy, sens z bezsensu  musiałem i to bardzo szybko wykrzesać ja
    Nawet dobrze mi poszło i bardzo szybko wprowadziłem to w swoje życie. Telefony od partnerki, tłok w tramwaju, kolejki u lekarza, w sklepach, dziwne zachowania innych. Wszystko i wszędzie, od tego dnia stawać zaczynało się naturalne, całkowicie wytłumaczalne i działo się tylko po to, abym ja nauczył się pokory, lub też jak kto woli pokornym abym w końcu się stał. Tak to wbiłem sobie w głowę, ze mam to to dziś.
    Od małej nadal bierze tyle tylko ile można, wszystko. Oglądają wspólnie bajki, a on siedzi i podgląda ją jak istny kameleon.
    Dziś próbuję zachowywać się tak jak w tamten czas, jednym okiem patrzeć na ekran telewizora a drugim obserwować jej twarz. Tak uczyłem się życia i tego co wywołuje w niej nieznane, niezrozumiałe dla mnie zachowania. Co sprawia, że na jej twarzy pojawia się uśmiech co, że w oczach jej widzę strach a co wywołuje wspaniały niekontrolowany śmiech. Dziś tak już nie potrafię, dziś już nie mam tak ale w tamten czas bez problemów tak właśnie robiłem.
    Mała zaczyna włazić mu na kolana. Nie rozumie, nie zna i nie wie czego chce? Ona włazi a on ją z kolan swoich zdejmuje i trwa to jakiś czas. W końcu, kiedyś jednak zostaje a on czuje coś czego słowami nawet nigdy opisać by nie potrafił. Ciepło którego nie znał i więż jakiej jeszcze nie miał okazji poznać.
    Włazi i zostaje. Często, chociaż już ciężka włazi na moje kolana i dziś, lubię to i nadal czuję to samo, co czułem w tamten chory jakże dla mnie czas. Powoli budzi się coś we mnie, rodzi się być może we mnie coś, pierwszy raz. Czuję coraz więcej, daję coraz więcej i nie boję się, nie obawiam się jej tego dać. Bawimy się i mogłem dla niej być wszystkim osłem, baranem, wielbłądem mogłem zrobić wszystko aby tylko zobaczyć w jej oczach radość, ubaw czy też usłyszeć jej śmiech. Działa jednak tylko dla niej gdy wraca jej mama, z jej wejściem następuje klops. Do dziś tego nie rozumiem, ale przecież było tak. Jak wracała z pracy dawała jej jeść, wystawiała ten swój cycek i mała natychmiast zostawiała mnie. Może byłem zazdrosny? Byłem i chociaż to głupie, to miałem tak.
    Robi się fajnie, czas mija a jemu ani w głowie po wódkę rąk swoich wyciąganie. Pięć, sześć, siedem miesięcy i nic, jak zamurowany bez bólu, bez cierpienia, bez zgrzytów, płaczu i łez. Był pewny, że wszystko dawne ma już poza sobą, że już nie wróci, że nauczył się z tym gównem wewnątrz siebie już żyć.
    Mała zaczyna chodzić i chociaż cierpi gdyż pierwszy raz poszła przy babie a nie nim, cieszy się. Pierwsze czego ją w tamten czas nauczył to równe ustawienie kapci przed spaniem. Jak szła spać, ściągała kapcie, skarpetki które złożone wkładała w buciki i ustawiała jeden przy drugim. Taki kolejny jego protest song i zemsta za kapcie których wciąż nie potrafiła ustawić jej mama.
    Boże, byłem psychopatom. Ale tak było.    
    Kiedyś oglądają telewizję i program o życiu podwodnych stworzeń. Pani Czubaszek której głos działa na niego jak balsam, opowiada o pewnym rodzaju meduz które to będąc otoczone przez żarłoczne ślimaki i pozbawione drogi ucieczki, mają we swoim wnętrzu wmontowany mechanizm pozwalający im w przeciągu chwili zaledwie, wyłączyć wszystkie funkcje życiowe i umrzeć, uciekając w ten sposób od bólu i cierpienia. Popatrzył na małą i zdał sobie sprawę, ze gdyby tak jego w takie czary bóg na starcie już wyposażył nie byłoby go tutaj już miliony razy.
    Każdego dnia gdy jej mama się we drzwiach pojawiała, miał chęć już nie przeżywać tego ponownie, i tylko kolejny nadchodzący dzień, nowy czas jego z małą przebywania sprawiał, że nadal w tym trwał.
    Jedną kochał całym wnętrzem swoim, drugą nienawidząc każdym atomem swojego ciała i duszy swej. Kosmos.
    Dziś pisząc to smutno się uśmiecham, ale tak było.
    Mija ósmy miesiąc jego abstynencji i nadal nic się nie zmienia. Wciąż to samo i nadal wieczna inwigilacja i przesłuchania.
    Co zjadła, o której zrobiła kupę i jakby była specjalistką od kup zapytuje jakiego koloru było to czego niepotrzebnie się pozbył. W co ją ubrał, jakby nie miała poustawianych na każdym rogu szpicli którzy wciąż jej wszystko na niego donoszą. Próbuje z nią rozmawiać i ustawić priorytety których zarówno on, jak i ona nigdy łamać nie powinni. On jest z małą i robi co chce, jest odpowiedzialny, stabilny, dorosły i nie pije alkoholu, nic złego małej nie grozi. Liczy na pełne zrozumienie, na wyrozumiałość i zaufanie którego jeszcze przecież nie tak dawno sam do siebie nie miał prawa mieć.
    I żadnych zmian, po raz kolejny trafia na żelbet, brąz i stal, ani jednego ustępstwa, ani milimetra swobody i możliwości podjęcia samodzielnie jakiejkolwiek decyzji.
    Partnerka jest po studiach a psychologię miała w geny swoje od urodzenia wpisane, gdyż skąd? to? to? i tamto? i skąd wiedziała jak postępować miała z takim debilem jakim byłem ja? Wyglądałem przy niej jak dzieciak, spaliła mi całą moją scenę, powyrzucała wszystkie lalki, odkryła szafkę z maskami, zakończając także skrytą grę wyciskając wszystkie pryszcze, nim jeszcze stały się wrzodami. Magik.
    I za to właśnie ją nienawidziłem, odkąd mała przyszła na świat, zmieniła się i już nie była fruwającą pod byle pretekstem flagą lecz nagle, tak z dnia na dzień przestała się tym wszystkim zbytnio ekscytować. Całkowicie panowała nad emocjami nie pozwalając mi się już nigdy sprowokować,
    Ten jej wewnętrzny spokój, ta zamiana poprzedniej grozy w nagły żart, mnie po prostu przerażał. Jak wtedy byłem pewny, że poprzewracało się jej kompletnie we łbie.
    Ktoś w tym domu był przecież popierdolony, a nie mogłem być nim jeszcze ja. Robiła swoje i wcale się mną nie przejmowała, jej zainteresowanie całkowicie skupione było na dziecku i jego bezpieczeństwie..
    Jak zawsze od razu dostałem w łeb.
    Rozmawiała jak z dzieciakiem, spokojnie jak nigdy dotąd, informując mnie, że czas zaufania nadejdzie, że zaufania tego już wielokrotnie nadużyłem i dziecko to nie zabawka którą można się pobawić i zepsutą wyrzucić na śmietnik. Że muszę poczekać, a ona popatrzeć, poprzyglądać się, że nie kontroluje tylko bardzo, ale to bardzo, boi się aby nie stało się coś, czego nie można będzie już cofnąć.
    Nie wypominała mi i nie pokazywała w czym nawaliłem, że co jakiś czas zapijałem, wciąż się czepiam i zachowuję jak bym był na polowaniu. wstaję rano mając do niej pretensje i kładę się w pretensje do niej, wtulony.
    Kolejny raz mnie rozbroiła, kolejny raz mówiąc to czego się, nie spodziewałem.
    Kiedy niby zaufanie którego wciąż mi brak? poprzyglądać, popatrzeć kiedy ja chcę, ja muszę, natychmiast, najlepiej już, w tej chwili.
    Dziś także czasami wypytuje mnie o każdą sprawę. Czasami jednak całkowicie inaczej wygląda niż było to dawniej. A  może jest tak jak było, tylko ja inaczej widzę, niż widziałem to w tamten miniony całe szczęście już czas.

piątek, 3 marca 2017

Bolki

Bolki

    Sąsiedzi których mijał na schodach wszystkich rozrywał w myślach swoich tak jak żaby, pewnym będąc że wystawiają swoje łby poza drzwi aby zobaczyć w co dziś ją poubierał.
    Partnerka po powrocie z pracy o wszystko pytała a i telefonicznie wciąż nie pozwalała mu odsapnąć.
    Zbudował w końcu świat w którym bez problemu potrafił się poruszać, był z kimś kogo kochał ponad życie i życie swoje bez protestów w przeciągu chwili mógłby w jej obronie oddać. A tu ciągłe przesłuchania i wszędzie, na klatce, na ulicy, w tramwaju, na działce wszędzie go obserwują.
    Wszystko, wszędzie, zawsze było ok, więc po cóż wieczna inwigilacja i telefoniczne na okrągło przesłuchania? Był dorosły, dojrzały, godny zaufania, nie pił i po raz pierwszy był w pełni spełniony i to ją chyba tak bolało.
    Boże, jakże dokładnie miałem skopany cały ogród swój, aby w taką obsesję wpaść. Wszędzie widziałem szpiegów i wszystkich posądzałem o szpiegostwo dziś wiem, że i to zapewniało bezpieczny świat dla małej i moje ciągłe nad fruwającymi wewnątrz emocjami się kontrolowanie.
    To trudny okres pewny byłem, że jestem tam tylko do chwili gdy mała podrośnie na tyle aby pójść do przedszkola. Jednak od bardzo długiego czasu miałem jakiś określony okres, jakieś bezpieczne miejsce i czas który każdego dnia dawał mi tyle, że zmieścić tego w swojej głowie nie byłem w stanie. Pierwszy raz opiekowałem się dzieckiem i robiłem to najlepiej jak umiałem, nie umiałem nic więc każdego dnia uczyłem się wszystkiego od zera. Hipnotyzowała mnie, dając coś czego nie znałem i czego chyba nigdy nie miałem prawa znać.
    To był i nadal jest fascynujący dla mnie i bezcenny czas, nigdy nie będę w stanie oddać tego co w tamtym okresie od niej otrzymałem.
    Byłem logiczny. Spędzam z małą cały dzień, karmię ją, ubieram, chodzimy na spacery, bawimy się, oboje rozwijamy, jest cisza i wszystko działa jak w zegarku. Wszędzie w domu i poza nim na spacerze, w piaskownicy zawsze spokój, sielanka, cisza i luz. I nagle dzwoni jej mama i zadaje jakieś głupie pytania, wraca do domu i nagle jak wchodzi to tak jakby ktoś przez otwarte okno wrzucił całą wiązkę odbezpieczonych granatów.
    Kto winien? przecież jak jej nie ma i nie dzwoni wszystko działa jak w programie, wchodzi i koniec ciszy. To przecież nie może być moja wina.
    logiczne? na tamtą moją logikę, aż nadto.
    Dziś się z tego śmieję, wszystko skończyło się wspaniale i wspaniale także zapowiada się dalszy tego ciąg.
    Mogła się bać? nie tylko mogła ale powinna, byłem dorosły? dojrzały? godny zaufania? ha, ha, ha.
    Byłem spełniony, po raz pierwszy dawałem, nic nie oczekując w zamian i dostawałem wszystko o nic nie musząc małej nigdy prosić. Symbioza o której istnieniu nie wiedziałem nic a w której dziś, żyję każdego dnia, niebo jest we mnie i zewsząd ogarnia mnie.

Cud

Cud

    Kiedyś bardzo, bardzo dawno temu czytał w jakiejś gazecie artykuł na temat amerykańskich żołnierzy, powracających do domu, z wojny w Wietnamie.
    Napisali w nim, że jedynym lekiem na ich poranione dusze i ciała, jest kontakt z małymi niewinnymi dziećmi.
    Pamiętał, że czytając zastanawiał się co też wspólnego mogą ze sobą mieć wyćwiczeni w wiecznym zabijaniu żołnierze i malutkie bezbronne dzieci.
    Mama małej w końcu aby zarabiać pieniążki na całe to tałatajstwo znaczy niego, musiała wrócić do pracy. Wracała niechętnie zapewne w duchu bardzo go o wszystko obwiniając. Przecież to on a nie ona, powinien do pracy iść, zarobić na domu i ich utrzymanie. To ona, a nie on z małą powinna pozostać w domu i ona, nie on w pełni kształtować powinna na całą przyszłość, na zawsze ją.
    Bardzo czekał na  tamten dzień, wyczekiwaną od dawna chwilę, gdy już zamknęły się za nią w końcu drzwi. Został z małą sam w domu i musiał się w tym wszystkim w końcu poznajdywać.
    Wystarczył mu tylko ten jeden dzień aby w pełni zrozumieć jak żołnierze, dlaczego z żołnierzami tak właśnie jest. Nawet jak na jego logikę, nie mógł się jej bać. Nie potrafiła jeszcze manipulować, nie nauczyła się także jeszcze grać, miała siedem miesięcy i była po prostu sobą.
    To całe jego wieczne przekonanie, ten od wieków, od zawsze niesiony wór po zaledwie godzinnym z nią, sam na sam przebywaniu w całości mógł już wyrzucić na, za okienny dwór.
    Nie zagrażała mu, nie kombinowała jak go udupić, wysadzić w powietrze, jak z niego zrobić najzwyklejszego w świecie wała, nie kopała dołków i nie robiła żadnych, najmniejszych nawet podchodów.
    Jak chciała siku, robiła siku, jak kupę to produkowała kupsko, jak chciała jeść jadła, jak nie to nie, pić także, a jak ją coś bolało płakała. Totalnie nie pasowała do żadnego z jego stałych stenopisów i do niczego co w swoim życiu znał.
    Kobiety płaczą kiedy czegoś chcą, grymaszą gdy im czegoś brak, łażą inaczej jak czegoś potrzebują i inaczej też podają obiad gdy im się o coś rozchodzi. Grają, a on znał wszystkie z całego wachlarza, oglądanych wiecznie ich damskich gier.
    a tu co? a tu jak?
    Nawet ją o grę podejrzewać nie może, nie potrafi tego zrobić nawet jakbym tego bardzo chciał. Jest niewinna, niesamowita, prawdziwa, naturalna, jedyna jaką znał. Kiedyś jeszcze był widocznie zbyt, zbytnio młody, być może zbyt zapracowany, zbyt zmęczony lub też zbyt pijany wciąż aby to z synami swoimi po przeżywać. Może był zbyt wielki aby się nad tym pochylić, może zbyt głupi aby dostrzec to?
    A ta, zaskoczyła go, zahipnotyzowała, zamroziła na kość. Siedział obok niej wpatrzony w to jej życiowe niedostosowanie, w tą jakoby nieporadność jej i wiedział,  gdyż musiał, że ma przed sobą istny cud. Gadała coś tam po swojemu a on z uwagi na powyższe nie mógł skrzywdzić jej, nie potrafił przewidzieć jak u innych co też w tym łebku sobie przeciwko niemu knuje, kombinuje, co tam w swoim wnętrzu przeciw niemu sobie tka.
    Skrzywdził wielu ludzi, im bliżej tym bardziej, im cieplej tym głębiej ale wszędzie i zawsze tylko broniąc się, przed ich wiecznymi zakusami.
    Tutaj nie było możliwości i manipulacji, tak w rozwoju swoim posuniętej, aby nadal potrafił, rzeczywistość postrzeganą jak beret przewrócić na drugą jego, niewidoczną dla innych stronę.
    Obezwładniła go, wyrywając z rąk całą jego sprawdzoną dotąd w bojach broń, nakazując mu jej odłożenie a jak to  zrobił, nie miał w dłoniach swoich nic.
    Podczas całego swojego życia, w sposób całkowicie przez niego wytłumaczalny słusznie, potrafił tylko wymuszać, zastraszać, szantażować, niszczyć, tyranizować i bić, a tutaj totalny klops, nie może niczego z doświadczeń swoich wprowadzić w czyn. Musi wcale tego nie znając dostosować się i zamiast się bronić, chronić zacząć ją.
    Siedział obok niej i chciało się mu wyć, był potwornie okaleczonym, wykoślawionym i pozbawionym jakichkolwiek ludzkich uczuć człowiekiem, a raczej czymś tylko w ludzką skórę obleczonym.
    Poszedłem do kibla i zwymiotowałem, czując smak rosołu z mojej pierwszej komunii, umyłem ryj i zacząłem swoją drogę od nowa.
    No to będziemy uczyć się życia, mała damo, oboje od zera, powiedziałem jakby do niej a raczej jakby do siebie samego. Dziś wiem jakim debilem byłem.
    U niej czysta kartka, nie zapisana jeszcze bieli, biel, u mnie stalaktyty, monolity, stal, mosiądz, beton i najbardziej niebezpieczny gdyż przelewający się z miejsca w miejsce żel.
Byłem pewny, że dostałem coś wyjątkowego.
    Że tak z dnia na dzień uczucia wyższe w prezencie miałem, że stałem się w przeciągu chwili człowieczy, że miłość, że wszystkie uczucia od tej chwili w sobie mam.
    To oczywiście bardzo długi proces, lecz w ten dzień. Zaskoczyła mnie, była całkowicie ode mnie zależna  a niczego mi nie nakazując, nie zagrażała mi. Nie musiałem się bronić, miałem tak a nie broniąc się nie musiałem i nie mogłem jej skrzywdzić. A to było bardzo cenne, dla niej bezpieczne, a dla mnie fascynujące, nieznane i miłe.
    Napisałem o choinkowej zemście która miała miejsce dopiero za półtorej roku, w czasie kiedy mała została pod moją opieką jeszcze nie miałem tak delikatnych pomysłów i byłem aby postawić na swoim zdolny prawie do wszystkiego. Byłem mściwy, uparty i nic jeszcze do mnie nie trafiało.
    Bóg chyba widząc to moje wewnętrzne nie przystosowanie, pokazał mi ją z drugiej jakże u innych niedostępnej dla mnie strony.
    Strasznie trudno mu szło, nie chodziło ani o niego ani o małą, jej mama jak był pewny nakładała im takie obostrzenia, ze strach się bać.
    Posiłki o wyznaczonych godzinach, tylko zapisane czy wyssane z cycków mamy. Pełnowartościowe, sto pięćdziesiąt procent zdrowia, esencja esencji, podstawa podstawy, sens, sensu.
    Ubieramy tak a tak, jak wieje w kropki, jak pada w paski a jak śnieg i mróz to w zygzaki.
    Idziecie tam, spacerujecie tak, ma być wyspana, wypoczęta i dobrze napowietrzona. Sam nie wie jak, ale powolutku zaczynał się w tym wszystkim układać. Znaczy coś tam dla przekory zmieniał, coś tam nie tak jak zapowiedziane miał, robił, coś tam zapomniał i jeszcze nie wiedząc że ludzki jest i prawo takie ma mieć, wszystkiego, nawet najmniejszych pierdół się wypierał.
    Wypierałem gdyż nie chciałem wciąż się tłumaczyć. Byłem przekonany, że będzie wciąż to drążyła, wciąż mi coś tam wypominała, ciągle na tym jeżdziła i zrobi mi horror. Byłem o tym w pełni przekonany, gdyż byłoby to całkowicie naturalne i normalne ja, jej właśnie tak bym zrobił.
    Z małą jednak bardzo dobrze mu szło, szybko się zorganizował i wszystko miał po dopinane na tip, top.  Był już z małą dobrze zespolony i każdym mijającym dniem znajdował wciąż nowe sposoby aby ją tym zdrowym, nowym podstępnie nafaszerować. Jadła rosła i stawała się z każdym dniem bardziej kumata, nie mówiła i była odpowiednia gdyż nie donosiła mamie, o wszystkim co się podczas dnia wyrabia. Ona jeszcze nie mówiła, lecz pewny był, że jej mama wszędzie powystawiała szpiegów którzy wciąż na niego donoszą.

Zemsta

Zemsta

    Mordowałem ją nadal co chwil kilka w myślach swoich, lecz czasami marzyłem aby ja gdzieś tak wizualnie, namacalnie troszkę uszczuplić. Czekałem na okazję, przecież jeszcze nie miałem w sobie sumienia atłasem wyłożonego.
    Poprosiła aby poszedł i kupił choinkę, strach się bać, gdyż zapewne kupi nie taką jak trzeba.
    Zawsze przecież była najpiękniejsza, najprzystojniejsza, jedyna w swoim rodzaju i taka, jakiej nie ma nikt.
    Fakt, co roku była wyjątkowa, nigdy zaś tak wyjątkowa jak, ta którą zakupił on. Wszedł do składu i bardzo długo wybierał, szukając niepotrzebnie wśród stojących i przygotowanych do sprzedaży, ta leżała z boku, zapłacił i wyszedł.
    Stanął po cichu w parku z niedowierzaniem patrząc na swój jedyny w swoim rodzaju skarb, niemożliwym było aby to, to samo z siebie w lesie wyrosło. Pień i zaledwie parę cienkich jak wypłata gałązek, igły krótkie i mizerne jak mróz za okienny, tej ciepłej wyjątkowo zimy. Pokraka taka, że wpadł w prawdziwą panikę, iż może spotkać kogoś ze znajomych, który pomyśli sobie o nim, nie wiadomo co.
    Wracał ogródkami, czając się jak żółw przed maratońskim biegiem, tylko po to aby jego nabytek ludzi, zobaczyło jak najmniej.
    Wszedł do domu i postawił, aby się zachwyciły, na samym środku pokoju. Zaniemówiła, zaniemówiły obie, tak jeszcze zadziwić potrafił. Straciły głos zdziwione zapewne skąd ją wziął? Przecież nie można było nawet przypuszczać, że z lasu. Natura czasami zadziwia, lecz jeszcze nigdy, czegoś takiego metodą ewolucji. wieków przepoczwarzeń nie urodziła. To było po prostu nie-moż-liwe.
    W domu widząc ją w całej krasie, wpadł w panikę, że tego skurwiela nadal miał we środku swym, i zrobił takie kuku, swoim wstyd.
    Dziś wspominając tamten czas śmieję się. Tak jednak było i taki jeszcze w środku byłem, dziś nie używam, lecz nadal to mam.
    Nie mogłem już nic, nie miałem już nic, nie potrafiłem w żaden już inny sposób ich za moje wieczne mordowanie ukarać. Ukarałem w ramach możliwości, tak aby odczuli, zobaczyli mój bunt, taki swoisty protest song wiecznego mojego umierania. Krzyk rozpaczy mej, na bezkresnej, bezwodnej i bezludnej pustyni.
    Wszystko zawsze najlepsze, z najwyższej półki, pitu, pitu i lakier na szkle a mi wciąż w rurkach tlenu brak.
      Dla małej wszystko jedno, jest zielona, jest w stojaku, będą pod nią prezenty, jest ok. Ubieraliśmy razem, oczywiście we dwoje gdyż partnerka ani myślała, dotknąć do niej dłonie swe. Świetnie się bawiliśmy, razem dokazując, resztę bombek odkładając do szafy, gdyż nie było ich na czym prawie, że pozawieszać.
    Jej mamę zamurowało, zaniemówiła na całe święta i na temat tamtej choinki, dotąd jeszcze nie powiedziała nic. Nie musiałem już kasować a kiedyś kasowałem, rozrabiać a kiedyś rozrabiałem i niszczyć, zawsze niszczyłem, nie musiałem bydlęcy być a i tak, ja byłem w tamta święta, najważniejszy. Jakkolwiek to brzmi.
    Upiekłem dwie pieczenie przy jednym ogniu, w drugą stronę także, niebezpiecznie, wciąż się rozwijając.
    Dziś już lubię firmowe rzeczy, zdrowe jedzenie a po choinkę chodzimy zawsze we trójkę. Co roku mamy piękną, lecz na zawsze tamtą wpisaną w pamięć swoją już mam. Partnerka lubi robić mnóstwo zdjęć, fotografika po prostu ją przerasta, tak ma. Ją przerastała fotografika, a mnie ciągłe zdjęć pstrykanie. Jak urodziła się mała przechodziła apogeum, zdjęcia i zdjęcia ani jednego dnia, godziny bez zdjęć.
    A z tamtych świąt ani jednego, żadnego śladu i odtworzenia żadnych szans.
    Dziś cieszę się, że ma swoje upodobania, zamiłowania, pierdyknięcia, że coś ma, denerwowałem się nie mając nic namacalnego, niczego upodobanego, że nie miałem nic.

Przytulanie

Przytulanie

    A teraz o przytulaniu. jak napisałem miałem z tym kolosalnych rozmiarów problem, totalny klops.
    Siedzieli i oglądali jakiś film, mała spała już i jakoś tak dziwnie jej mamie udało się nie zasnąć razem z nią. W końcu poszli spać, leżała obok niego i nie mogła zasnąć.
    - musimy coś postanowić, coś pozmieniać. Nie chcę dalej tak. powiedziała wyciągając go spod kołdry i szukając jak myślał guza, jeszcze tuż przed snem.
    - o czym mówisz? i co proponujesz? zaczął delikatnie, nie wiedząc dokąd znowu zmierza?
    - masz problem aby mnie przytulić i ja także z tym problem mam. Nie rozumiem dlaczego ja miałabym się do ciebie zawsze przytulać, a przecież nigdy nie wiem odwzajemnisz to, czy też odepchniesz mnie? Dziś może zrobimy tak, że to ja się do ciebie przytulę, ale jutro ty przytul mnie i tak na zmianę. Ok?
    -ok. odpowiedział, nie wiedząc wcale co o tym myśleć?
    Co to przedszkole? co za nawiedzony dom? Dzieciak, chce go uczyć jak postępować, w jaki sposób się zachowywać i co robić ma. Przytuliła się jednak do niego i jakoś zrobiło mu się na duszy lżej. Leżał zawsze czekając na pierwszy z jej strony ruch, wypalał się, niszcząc fajny, udany, często fantastyczny dzień, ale przecież wszystkie zawsze tak robiły zawsze tak, nie inaczej miał. Po raz pierwszy bez nerwów, niepotrzebnych rozgrywek i psujących wszystko tarć leżała wtulona w niego jak nikt.
    Przytulił się także więc do niej i zasnęli.
    Wariatkowo, popieprzony i kompletnie rozdygotany dom. Przecież nie są dziećmi i nie tak powinni się zachowywać. Tak w tamten wieczór to postrzegałem, była walnięta, to było widać, słychać i czuć.
    Ale, kurwa mać, za skutkowało.
    Zaczęło w końcu działać i chociaż jeszcze dużo było pomiędzy nami zderzeń i kłótni to ten niepisany układ z każdym wieczorem zbliżał nas. Czasami jak mnie zdenerwowała, jak powód jakiś na swój zły stan, znajdowałem bez problemu jeszcze w niej, chciałem łamać to co ustalone, nie pozwoliła mi już, konsekwentnie przywołując w tamten wieczór ustalone, ustalenia. Zaskakuje mnie do dziś, zaskakiwała od zawsze i aby tak jej już na zawsze pozostało. Kocham ją.
    Byłem beznadziejnie słaby.
    Oczywiście robiłem wszystko aby pokazać, że jestem przydatny i przydatny tak naprawdę w miarę swoich możliwości byłem. Nie miałem nadal pieniędzy, lecz one jestem pewny przychodząc w tamtej chwili pozbawiły by mnie możliwości jakichkolwiek dalszych zmian.
    Oddawałem należny mi od zawsze teren, nie pozwoliłbym na to nigdy, gdybym nie był aż tak malutkim jak w tamten czas. Bolało i boleć oczywiście powinno gdyż tak a nie inaczej w takiej sytuacji się ma.
    Nie mówiłem już o wszystkim co z nią jest nie tak, zamykałem ryj gdy coś nie szło po mojej myśli i przestawałem już także o swoje z dawnym zacietrzewieniem się bić.
    Lecz nie byłem z tego dumny i często czułem się z tym, kosmicznie wręcz żle.
    Do kolejnych stopni zmian powrócę jeszcze na tym blogu nie raz, nie jednokrotnie pokazując jak u mnie z tym przepoczwarzaniem było. Zmieniałem jedno i natychmiast w to miejsce ukazywało się drugie i trzecie, kolejne poczwarki wyłaziły z ciemni podświadomości, wciąż mi udowadniając, że przypominam Syzyfa i wpychany pod górę kamień i tak mnie w końcu rozwalcuje.

Zdrada

Zdrada

    Pisał na forach alkoholowych, często wieczorami wchodził tam i coś każdego dnia bazgrał.
    Nie interesowała się tym co tam sobie tworzy, w tym czasie oglądając telewizor albo też zajmując się małą. Nigdy niczego jej nie czytał i nigdy nie namawiał jej aby tam pozaglądała.
    Kobiet tam dużo i ni z tego, ni z owego gdzieś tam przypadkiem poznał kobietę której tak jak i jemu czegoś tam w życiu było brak.
    Zaczęli rozmawiać ze sobą na PW i tylko przypadek sprawił, że całe szczęście nie była ze Szczecina. To takie nic, jak widział to on, i miał nadzieję, że myśli tak samo i ona. Flirtowali, wymieniając się zdjęciami i pisząc do siebie czułe słowa. Uprawiali seks na odległość i jeżeli jesteście pewni, że jest to niemożliwe, mylicie się.
    Pewnego dnia partnerka poprosiła go do pokoju i włączyła komputer, weszła na forum i zalogowała się jego nickiem.
    Patrzył oczom swoim nie dowierzając, będąc pewnym, że zapewne to mu się śni. Przerzucała jego prywatne wiadomości pokazując mu wszystko o czym wiedział a czego, o tym był w pełni przekonany nigdy, bo i niby jak, się ona nie dowie.
    Pokazała, że wszystko wie i wszystko już od dawna podejrzewała.
    Usiadła naprzeciw niego i patrząc prosto w jego oczy zaczęła przemowę. Że są razem, że dziecko wspólne mają, że partner to nie zabawka i jak trochę zmęczeniem okuleje nie należy go na inną wymieniać, że tak nie można gdyż przecież razem są, dziecko wspólnie mają.
    Jak z dzieckiem i jak dziecku wszystko powoli dokładnie pokazywała jak w takim przypadku powinno być, itd, itd, itd. Kurwa ale jazda, nigdy się nie spodziewał, że potrafi ich nakryć. Że siedząc często bokiem i nie interesując się podgląda nicki i, że wszystko wie.
    Nie upokarzała jednak i kopać tak za bardzo go nie skopała. Był jednak, gdzieś tam w środku zadowolony, będąc po szoku urazowym pewnym, że odkrywając to osiągnie swój cel. Że czując się zagrożona zwiększy ilość i jakość seksu i, i tak na tym wygra.
    Z inną by wyszło ale nie z tą.
    Wszystko chciał poobracać, próbował histeryzować i powiedzieć, że on nigdy do czegoś takiego by się nie posunął, że nie przeczytałby jej prywatnych wiadomości, że tak nie można, nie należy. Że to strasznie podłe.... ble, ble, ble
    - Krzysiu przestań, uwierz mi, ja tajemnic przed tobą nie mam. Jesteśmy razem, kocham ciebie, chcesz to czytaj.
    Pomimo całej zawieruchy zaimponowała mi. Zaskoczyła mnie po raz kolejny, inne nie miałyby odwagi a ta, ja pierdolę. Nie rozumiałem seks pojmując jako miłość, i to jej kocham ciebie przy ograniczeniu seksu, było nie logiczne. Oczywiście dla mnie na tamten czas, i moje otaczającej mnie rzeczywistości pojmowanie. Po raz pierwszy usłyszałem od niej, że jestem seksoholikiem, broniłem się uważając, nie widząc w seksie niczego złego,
    Wciąż od siebie uciekałem, ciągle przenosząc się w inny, pozwalający mi odsapnąć na chwilę chociażby świat. Jestem nim, trudno żebym na tą darmową od siebie ucieczkę, nie wpadł.
    Ale tak mam tylko ja. Ha, ha, ha....
    Był na mitingu, a podczas przerwy słuchał kolegi który mówił o piekle panującym w jego domu.
    O tym, że żona nie chce z nim spać i w jaki sposób próbuje seks, na niej wymusić. Doskonale wiedział już, że większość z nich, tak jak i on, ma z tym kłopot. Kolega skończył a on chciał mu podpowiedzieć, doradzić jak należy zagrać, grze nadać odpowiedni kierunek i w domu spokój mieć. Pomieszać jej jeszcze, trochę piony i poziomy, pogubić ją i wykorzystać powstałe zawirowanie, nadal mieć to co chce.
    U niego wprawdzie to się nie sprawdzało ale on z pierdolniętą przecież był.
    U innych w pełni sprawdzone i  co ważne skuteczne, aż do bólu.
    Chciał, ale nie mógł już. Całe szczęście nie po to tutaj  są, aby się udoskonalać, tylko się z tego wycofywać.
    Uśmiechnął się do siebie, zamilkł i nie powiedział nic.
    Wróćmy jednak do mojej partnerki i do jej jakże niegodnego zachowania.
    I tak to cwaniak trafił na lepszego od siebie cwaniaka, ona nie była cwana, ona była sobą, nie pozwoliła mi na rozgrywki i nadal dzięki temu, sobą jest.
    Przerastała mnie zarówno w pionie, jak i poziomie, w tamten dzień jednak rozwaliła mnie po prostu po ścianach. Byłem słaby, dawniej czy też w innej mojej sytuacji skończyć mogło się dla niej to tragicznie.
    Odpuściłem temat seksu i więcej już się do niej o łóżko nie czepiałem, nie zdradziłem jej nigdy i jest jedyną którą to spotyka. Oczywiście do dziś jeszcze uważa tamto moje zachowanie za zdradę i chyba za kilka lat przyznam jej całkowitą rację. Gdyż ją ma. Gdyby ta kobieta mieszkała w Szczecinie, nie byłoby seksu na odległość, doszło by do zbliżenia. Byłem starszy, bardziej rozbudowany i działałem jak robot. Inaczej nie mogłoby się to skończyć. Oczywiście ja, bym do tego dążył.
    To ja, a nie partnerka musiałem się dostosować, gdyż to ja a nie ona miałem problem z tym.
    Nauczyła mnie, pokazując wszystko od nowa, ,,gówniara,, jak w tamten czas o niej myślałem, wiedziała więcej niż stary zmęczony życiem cap. Miałem pięć dych przeżytych i nagle dowiedziałem się, że dwoje musi chcieć i mieć na to ochotę, aby coś z tego brać. Nie wiedziałem, nie znałem robiłem zawsze tak, jak ja chciałem.
    Od początku ustawiałem odpowiedni model, brak było sprzeciwu więc się kulało, rozwijało i na sprzeciw było już miejsca brak.
    Miałem w swoim życiu wiele kobiet, a raczej z wieloma z nich przebywałem przez jakiś czas.. Rzadko którą z nich pamiętam. Z dzisiejszą dzięki jej sprzeciwowi pamiętam każdy raz. Jest pierwszą która nauczyła mnie na to czekać, tęsknić za tym i poznać prawdziwy tego smak. I tyle o seksie na tym blogu, jak zdążę jeszcze i jak mi tego zbyt bardzo nie poprzewracają  napiszę o seksoholiżmie, ten bardziej niż alkoholizm potrafi człowieka zniewolić i bardziej niż wóda w głowie poprzewracać.
    Już wiem, że nie zdążę. Mój czas dobiega końca, ledwo już łażę i chociaż miałem początkowa nadzieję, że w ten sposób chce na stałe już przyczepić mnie do komputera, to wyniki mówią coś innego. Spieszę się, chcę jak najszybciej wszystko tutaj wydrukować i zapisać, zgromadzić w całości. Być może ktoś, kiedyś to poprawi, mam nadzieję, ze tak się stanie..Poukłada tak aby wszystko brzmiało jak dzwon i było poprawnie napisane. Nie mam szkół i czasami nie wiem jak, i gdzie. Przepraszam.
    W wieku ośmiu lat byłem molestowany seksualnie, dziś mogę już o tym spokojnie rozmawiać i potrafię już z tym żyć. Nie było w tym mojej winy, chociaż przez wiele lat byłem przekonany i czułem inaczej. Być może i z tej przyczyny, kobiet było w moim życiu aż tak wiele, tak jakbym chciał udowodnić sobie że jestem hetero a nie homo.
    Pedofilia tak jak alkoholizm nie ukarana będzie się rozwijała i trwać będzie w pewnych społecznościach do końca ich dni. Trudno wytłumaczyć alkoholikowi, że coś jest naganne i bez sprzeciwu trwa przez wiele lat. Niemożliwe jest trafić do społeczności w której pedofilia była normą i trwała, trwa już setki lat.
    Jestem alkoholikiem i cieszę się, że nie stałem się pedofilem mogło i tak u mnie, ze mną być. Seks jednak doprowadziłem do zwierzęcych nawyków, chociaż jestem pewny, że zwierzaki nie takie są. Jestem już starym zmęczonym życiem, okaleczony wiecznymi przesileniami oraz wypitym alkoholem człowiekiem. A o człowieczeństwo w tym wszystkim się rozchodzi a nie o picia czy też nie picia marny szybko, czy wolno płynący czas.

Wspomnienia

Wspomnienia

    Było coraz gorzej, kiedyś weszła do pokoju i tak jakby nigdy nic, powiedziała.
    - nie chcę dziś się z tobą kochać, chcę się przytulić i zasnąć.
    Poczuł się tak jakbym dostał w ryj. Nie rozumiał, wszystko przecież inaczej tu funkcjonowało. Nie znał przytulania.
    Jak widział na peronie tulącą się do siebie parę, on odchodził a ona jechała w jego wagonie, była najłatwiejszym, bezbronnym dla niego jakby kąskiem. Być może dlatego też nigdy do żadnej się nie przytulił, nie tulił żadnej z nich. Nie było seksu, nie było związku, nie było sensu i brak było kleju, aby to w kupie razem posklejać
    Dziś często się do niej przytulam, przytulam często ją, obie, lubię to, mam to już.
    Lecz pamiętam i taki czas gdy siedziałem zły i marzyłem aby ona się do mnie przytuliła a jak podchodziła i chciała to zrobić, odpychałem. Tak miałem długi czas.
    Nigdy bym choroby swojej nie zobaczył gdybym nie dokonywał zmian, nie miałbym porównania, nie pamiętał jak było, i nie zobaczył jak jest dziś.
    Seks oczywiście był, lecz nie tak często jak kiedyś, może nie chodziło mi o seks tylko o to aby czuła się niepełnowartościowa i wiedziała, że potrzebują więcej niż ona. Że jestem inny, lepszy, bardziej niż ona zdrowy, normalny
    Mój śp pamięci szwagier zawsze uważał, że jak facet zdradzi kobietę nic się nie dzieje. To tak jakbyś stanął na balkonie i na pusty po oknami trawnik, sobie splunął. A jak zdradza kobieta to tak jakby tobie ktoś ubłoconymi buciorami prosto na dywan w twojej chacie wszedł. Przyjęło się i zawsze tak na to patrzyłem, tak myślałem, tak to czułem jeżeli jeszcze mogłem cokolwiek czuć.

Łóżko

Łóżko

    Odkąd zaszła w ciążę, seks zszedł na dalszy plan, burza w jej ciele i normalny dla wszystkich brzemiennych kobiet stan. Normalny, ale przecież nie dla niego, kochał seks. Żył podczas tych chwil kilku, miał to czego chciał i oddychał powietrzem którego potrzebował.
    Całe szczęście, że z uwagi na starcze lata moje, już mi to pomału, pomału przechodzi. W tamten czas oczywiście odebrałem to jako złośliwość, jako kolejną zemstę jej i we mnie biednego cios i to, w najbardziej bolesny punkt wymierzony
    Przystąpił do frontalnej obrony, broniąc dawny odpowiedni dla niego stan, nie cofając się przed prawie niczym. Dostała swoje, ma dziecko i po wszystkim. Nie chcesz to nie, prosił nie będę, nie jestem psem, nie będę spokojnie siedział do budy przywiązany czekając pokornie na odpowiedni dla ciebie, u ciebie czas. Ale go trafiło, nie potrafił tego wytłumaczyć. Kiedyś chciała było jej dobrze, nie chce, musi pod stołem coś grać. Wojna na całego a jak przychodził wieczór w żyłach napięcie, które po ścianach po prostu go rozwalało.. Będzie? nie będzie? jak być? albo nie być? i tak każdego dnia.
    Nie miałem w sobie nie tylko jeszcze uczuć wyższych ale chyba jeszcze nie miałem nic. Wściekły odbierałem wszystko na opak i nie rozumiałem nic. W końcu, byłem pewny, że znalazłem takiego jej stanu wytłumaczenie.
    Siedział przed komputerem pisząc posty, zabijał niepotrzebny, marnowany wolny czas.
    Mała spała a duża do fryzjera szła. Patrzył jak się szykuje i jak wybiera ciuchy w których ma iść. Wrócił do pisania i nagle słyszy w łazience cichy warkot który dobrze znał. Depilowała się. tylko po cóż? dla fryzjerki? W głowie tragiczny szum który składa wszystko, w jednolitą klarowną z miejsca już całość.
    Ciuchy najładniejsze, depilacja przed fryzjerką, wczoraj robiła jakąś maseczkę na twarz, malowała paznokcie, nie ma seksu i wszystko jasne już.
    Oczywiście pewny był, gdyż on szykowałby się i przygotowywał tylko w jedynym wypadku, nie malując wprawdzie paznokci i nie kładąc niczego na swoją twarz ale tak by, to wyglądało. Jedyna różnica, że on nigdy by tak jawnie, przy niej tego nie robił, ,,chronił by ją,, robiąc to po cichu po kątach,  lub pod jej nieobecność.
    Chronił ją. No tak bym to odbierał.
    Tak jak robił od zawsze, tak jak cały poprzedni czas. Siedząc i się tym delektując, nie wiedział co też ma z tym uczynić? Zapytał będąc pewnym, że skłamie i będzie barwiła tak jak barwił, wszystkim innym zawsze on.  A ona jakby nigdy nic, patrząc mu w oczy powiedziała.
    - jak to po co? jak dla kogo? dla ciebie i siebie aby się lepiej czuć.
    Wyszła, a on oczywiście pewny był, gdzie? Nie wiedział wprawdzie jeszcze z kim, ale przecież się tego dowie. Dobrze, że już nie raz został przez nią zaskoczony i ciekawy był co też malowniczego jak wróci mu opowie, gdyż zapewne zostawiłby dziecko i prześledził ją.
    Jak wróciła rozmawialiśmy, spokojnie tłumaczyła mi, że jak ma wolne to wykorzystuje czas, że dziecko, że nie ma czasu ani sił. Nie uwierzyłem pewny tego co sobie wymyśliłem i dopiero za jakiś czas zrozumiałem że było, tak jak mówiła.
    Wszystkie robiłem w wała, wałem bojąc od zawsze się stać.  Brałem wszystko pod siebie, ja zdradzałem, spałem ze zdradzającymi,  niby skąd wiedzieć miałem, że z nią jest inaczej.
    Zawsze musiałem być krok przed innymi, wiedzieć musiałem wszystko i przewidzieć ich każdy ruch.
    Miała małe dziecko, które zajmowało jej cały czas. Pierwsze, jedyne które kompletnie ją pogubiło, nie umiała wszystkiego chociaż bardzo starała się wszystko mieć na tip, top. Chodziła wciąż zmęczona i niewyspana a ja ciągle upominałem się o seks. Wszystkie moje z kobietami poprzednie związki oparte były przede wszystkim na seksie. Seks był naturalnym i normalnym zajęciem a tu nagle ograniczenia które odbierałem jako odrzucenie i totalny klops.
    Piłem alkohol gdyż nie mogłem i nie chciałem sam ze sobą być, seks dawał mi to samo, więc bardzo szybko stałem się seksoholikiem. Myląc często seks z miłościom i miłość z seksem naprzemiennie.
    Nie miałem już niczego czym mógłbym jej zaimponować, czym się podeprzeć i w czym trwać. Jedyne co dawało mi jakąkolwiek równowagę to seks i tylko podczas jego trwania czułem, że władzę absolutną nad nią ciągle mam. Wyciągałem go w nieskończoność, tak jakbym sprawdzić chciał do ilu, w wielokrotności szczytowania wyposażył ją bóg?  Zawsze, kończąc i już żałując, że właśnie minął ten wspaniały czas
    Tego poczucia władzy w którym żyłem od lat, bardzo, bardzo, bardzo było mi brak. I nie ma to nic wspólnego z ciupcianiem, dla mnie seks to tylko i wyłącznie poczucie władzy absolutnej w której żyłem od lat.
    Jego żona kiedyś wróciła z pracy i powiedziała, że jeżeli tyle lat pracuje na sypialnych to musi ją zdradzać, gdyż tam wszyscy tak robią.
    -Nic o tym nie wiem, ale jeżeli tak jest ja do grupy tej nie należę, odpowiedział raz na zawsze, zamykając ten temat.
    Przecież go nie złapała a ludzie gadają to co chcą.
    Pojechał jednak w trasę i zaczął się zastanawiać kto jej nagadał takich bzdur, kto jej w głowie mąci i po cóż.
    Tych kobiet było mnóstwo, taka praca i taki fach. Nie traktował nigdy tego jako zdradę, ot był zwyczajny, normalny, naturalny, jakby należny mu seks. Ale skoro on takie kobiety wciąż spotyka, czemu niby jego żona miałaby być jakaś inna, przecież prawie w domu nie nocuje. Tak się tym przejął, tak to w niego się wpiło, że może i pomógł jej aby wpakowała się w łapy innego.
    No właśnie innych kobiet nie znał tylko takie lubiące seks. A ta lubiła gdy dziecka chciała i nagle nie lubi gdyż dziecko ma. Umawiali się, szła usypiać małą i zapadała w ciemność, zasypiając razem z nią. Awantury gdyż czuł się odrzucony i pewny, że robi mu na złość. Napięcie z tym związane było tak wielkie, że nie wytrzymywał panującego ciśnienia i już o siedemnastej mając dość często mówił,
    -  wiesz, w dupie to mam, i dziś nie chcę żadnego seksu
    Była w tym logika, sam postanawiał i to on, a nie ona decydował co się w nocy będzie działo. A poza tym nie odczuwał już napięcia, ciśnienia które wieczorem przy wciąż nie wiadomej nie pozwalało mu spokojnie oddychać, odpoczywać i żyć.