Rokowania
Latał do terapeutki, opowiadając jej o jego niesamowitym jak był pewny przypadku, żalił się, opowiadał jak wszystko u niego, jest nie tak.
Pokazywał, opisując jak to wygląda, wydawał wyrok, że nie da rady, gdyż z idiotką nie ma żadnych szans. Siedziała spokojna patrząc na niego jak na żółtego banana i tłumaczyła jak z tym wszystkim jest. W jaki sposób należy to rozumieć i spokojnie się temu poprzyglądać.
Mówiła i przekonywała, robiąc to, i używając słów identycznych jak jego partnerka. Udowadniała, że wszystko inaczej niż widzi, wygląda i całkowicie inny od opisywanego przez niego ma kształt. Pokazywała tak jakby się na tym znała i jakby mieszkała w tym samym bloku co on. Koszmar. Czuł wciąż, że rozmawia z kretynką która uważa się za kogoś niesamowicie przebiegłego, cwanego i mądrzejszego niż w gruncie rzeczy jest.
Terapeutka jedno, partnerka jota w jotę to samo więc przypomniało mu się, że gdzieś słyszał o oślim ogonie i o tym, że jak dwóch mówi iż go masz, należy się oglądnąć, lub też spojrzeć w lustro.
Oczywiście wychodząc od terapeutki i zamykając już za sobą jej gabinetu drzwi, zastanawiał się w jaki sposób, one, obie się ze sobą kontaktują, knując przeciwko niemu i ustalając wspólne jednakowo brzmiące zdania.
Tak miałem nie dopuszczałem do przypadkowych zbiegów okoliczności.
Jak dwie mówiły identyczne, musiały to ze sobą ustalić. Logika jakże inna od tej która mieszka we mnie dziś.
Jakakolwiek inna racja nie istniała, rację miałem tylko ja. Pisząc o tym fajnie się bawię gdyż zapomniałem, jak potwornie miałem porypane ściegi mojego beretu. Dotarło to wszystko do mnie po paru latach i zrozumiałem w końcu co jest, co.
Strach się bać. Aż paru lat potrzebowałem aby to zrozumieć. Terapia po ptakach, byłem niereformowalny, nie można było mnie śmiertelnościom już wystraszyć, gdyż ta, sprawdziłem osobiście, nie istnieje.
Na pomoc i logiczne myślenie za wcześnie, wszystko dociera do mnie dopiero za parę lat.
Istna kiszka, a w kiszce tej ja.
Gdybym tak w jeden dzień tak, z dnia na dzień stracił wzrok i nagle stał się ociemniałym. Mój mózg zapewne z oporem lecz musiałby się z tym pogodzić, w tym poukładać i w końcu spokój dać. Pomimo ociemnienia to jedno, jedyne co, za jakiś czas, zwłaszcza od tego dnia, widziałbym niesamowicie wyraziście.
Poprosić musiałbym, przyznać musiałbym, zgodzić się z tym że bez pomocy nie sposób mi żyć, przynajmniej w tym moim całkowitym tego zapoczątkowaniu.
A tu jak? a tu nagle co? O tym co we środku swoim miałem nie wiedziałem nic, nie mogłem tego widzieć gdyż miałem kompletnie rozregulowany sprzęt.
Przestaje pić, alkohol eliminując wszystko to, co mi do tej pory koliduję, zmysły pracują, oczekując nagrody, szacunku, uznania a nie dostaję w zamian nic.