Księżniczka
Żyjąc z innymi kobietami, a być może od początku swojego życia, wyrobił w sobie dość dziwne przyzwyczajenie. Zawsze od wschodu do zachodu słońca, w każdy dzień jak również i w niedzielę, robiło się swoje.
Patrząc nie patrząc, obserwując nie obserwując, wyłapywał wszystkie kolejnych swoich partnerek niedostosowania Każdą skazę ich, wady wszystkie duże, a te małe, dmuchając tak aby dotykały obu ścian. Pijąc tyle lat stał się specjalistą, to było pomocne, niezbędne, to było jak tlen.
Swoista przeciwwaga, ratunek w razie ,,W,, pomniejszające jego wyczyn, niejednokrotnie tłumacząc nawet wyczyn sam. Musiał przecież mieć coś w rękach aby się przed ,oprawcą,, móc w razie czego obronić.
Robił tak także z innej niż poprzedniej przyczyny, dzięki tym informacjom mógł spokojnie i co bardzo ważne we zgodzie ze samym sobą pić. Lata praktyki, specjalizacja, habilitacja, być może już profesura robiły wciąż, nadal, ciągle swoje. Po pewnym czasie, miał już dość, widział, wiedział wszystko, i mógł gdyż należało, zacząć się przed nią bronić. Jak czuł jakiś atak, wyciągał zebrane materiały, szachując, broniąc się i nie odpuszczając jej na krok.
Słuchała jego żałosnych wynurzeń, nic a nic się nimi nie przejmując i mając w dupie to co on, z przyzwyczajenia sobie na nią nieustannie, po cichu, skrycie, konsekwentnie kolekcjonuje. Patrząc na niego, uśmiechnięta powiedziała.
- Znacznie, zbytnio to wszystko naświetlasz. Mówiłam tobie o swoich wadach tych które mi przeszkadzają, jeżeli tobie we mnie przeszkadza jeszcze, dodatkowo coś, musisz sobie z tym sam poradzić. Jestem jaka jestem ale i ty idealny, przecież nie byłeś i jeszcze nie jesteś.
Jaki byłeś, skąd niby wie jaki byłem, nie miała nawet ,,szczęścia,, poznać mnie tamtego, a jak kiedyś zaczęła coś tam w głowie swojej produkować, próbowała coś podopisywać, namalować, jakieś płótna samoistnie pod sufitem swoim tkać. Spokojnie podpowiedziałem jej aby nie traciła niepotrzebnie, czasu ani sił.
- Naprawdę nie jesteś w stanie mi ubliżyć, tylko ja wiem, co robiłem i proszę,.jesteś zbyt porządna abyś nawet w myślach swoich, coś podobnego potrafiła sobie wyobrazić i zrozumieć że ktoś normalny, nienormalny, zdesperowany, zidiociały wszystko jedno, aby ktoś, ktokolwiek potrafił zrobić takie coś.
Rozwalała mnie po ścianach, swoim spokojem paraliżując jak dzieciaka, obracając w niwecz wszelkie moje świadome i podświadome zakusy.
Nie odstawałem od niej, lecz to nie działało, nie działało na nią i z nią nie miałem szans. Tak prawdę mówiąc, byłem tak słaby, tak chwiejny, tak jej zbędny, że jakby chciała w sekundę, w jej ułamek, mogła mnie zdmuchnąć. ale wciąż była obok mnie.
Przełom przyszedł dopiero za lat parę.
Kiedyś jechali samochodem, wyjęła z torebki gumę i zaczęła ją żuć. Podpatrywał wcale nie chcąc tego robić, co wyprawia po włożeniu jej do ust. Po dość długim się jej przyglądaniu stwierdził stanowczo, jako fachowiec że ona nie potrafi nawet prawidło, gumy żuć.
Do dziś jeszcze pamiętam tamten dzień, jak można było stwierdzić, ocenić, negować kogokolwiek za nieprawidłowe moim zdaniem żucie gumy. Jakbym dostał w twarz, nawet dla mnie, ocena ta była po prostu nie logiczna. No bo jak powinna żuć? oczywiście tak, jak................ja.
Podsumowując w tamten czas potrzebowałem zaledwie czterech miesięcy, góra ośmiu aby z miss Polonii zrobić pokrakę, a z porządnej dziewczyny, najnormalniejszą dziwkę. Smutne ale ze wszystkimi poprzednimi wychodziło, z tą nie chciało i przy jej kształcie po prostu nie mogło, nawet chcieć.
Za kogo wciąż się uważałem?
Do dziś, we wnętrzu swoim to ciągle mam. Do dziś, widzę wszystko czego nie potrafi, czego nie umie i z czym problem jakiś ma. Dziś, cieszę się, będę mógł ją w czymś uzupełnić, pomóc jej, sprawić aby żywot jej był trochę lżejszy. Mam to, mam i ja.
Kiedyś po mitingu rozmawiał z kolegą który poszukiwał odpowiedniej dla siebie wybranki. On także przekonany był, że taka kobieta gdzieś tu, na tym świecie dla niego jest, że znajdzie, że w końcu trafi i ułoży sobie to, co na dziś dzień, wciąż nie do ułożenia.
Słuchał, uśmiechając się do niego serdecznie i w końcu zapytał.
- szukasz księżniczki? tylko tak aby go troszkę ostudzić.
- no co ty Krzychu. Przecież one wszystkie, dawno wyginęły. Rozbawiony na całego odpowiedział koleżka.
- to nie prawda, żyję i mieszkam z ostatnią z nich. Roześmiał się, podał mu dłoń i rozeszli się do domów.
Do dziś wspominając tą naszą rozmowę, zawsze się do siebie uśmiecham. Księżniczka? coś w tym jest.
Kiedyś rozmawiali i pokorze. O partnerce która nie pozwala pokornym być, wciąż denerwuje, wciąż podkręca, zaczepia i jeszcze do tego uważa, ze lepszy był jak wódę pił. Słuchając ich zastanawiałem się jaki powinien być kształt tego stworzenia, aby pokornym nauczył kolegów być.
Powinna być w pełni przekonana, że prawo takie ma. że nie ma w tym niczego złego, że żle się czuje przed okresem i po okresie także ma pełne prawo czuć się żle. Wszystkie tak mają, nie ma w tym niczego dziwnego, lecz ta powinna mieć tak dwadzieścia dni przed, i w drugą stronę także dwadzieścia dni.
Jak się na siebie te złe dni sprzed, z tymi po, ponakładają i wytrzymasz z nią pod jednym dachem trzy pełne miesiące. Nie masz brachu, żadnych problemów z emocjami i pokory w sobie masz już dość.