Kapcie
Wchodząc do jej domu zawsze widziałem ustawione w nieładzie, porozwalane na korytarzu kapcie.
Gdy w nim zamieszkał strasznie mu one przeszkadzały, było przecież logiczne, że kapcie straszą stojąc byle jak, zagrażając bezpiecznemu się po korytarzu przemieszczaniu.
Do tego jeszcze dziecko, które lada moment to zauważy, ucząc się od mamy karygodnych po prostu przyzwyczajeń.
Szkoda tylko, ze nie miała jeszcze kota którego zapewne także nie omieszkał by użyć jako wspólnika wyświetlanych argumentów.
Próbował z każdej strony, śmiechem, prośbą i jej zaniedbaniem, szantażem, używając najróżniejszych znanym mu sposobów, udoskonalając wszystko co znał, co w sobie miał i nic. Wpadał już w paranoję, grała sobie po prostu z nim w kulki, on swoje a kapcie jak stały porozwalane tak, porozwalane stoją. Im więcej o tym gadał, im bardziej się pieklił tym straszniej jeszcze, jak widział je rozwalała.
Nie mógł spać, nie mógł jeść i na czymkolwiek innym się skupić. Paranoja i błędne kółko walcujące go raz w tą, raz w tamtą jego żeber stronę.
Istna walka o ogień i pitolenie o migrenie a tak naprawdę, kluczowe jej ustalenia i nienaruszalne, nietykalne granice jej indywidualności.
A z mojej strony nic, ciągle nieustanne, bezsensowne bicie piany z której i tak bezy nie będzie. O mało nie dostałem zawału, pękać zaczęły mi usta i zalewała mnie krew.
W końcu odpuścił, zmęczony, wykończony, niczego nie rozumiejący, pierwszy raz zamykając mordę i dając spokój pomimo tego, że rację całkowitą przecież miał. Taką babkę widział po raz pierwszy w swoim życiu i o zgrozo jeszcze miał z nią dziecko.
Był w czarnej dupie i nie rozumiał ..............nic.
Cały mój poprzedni świat, dla spokoju, dla porządku, dla mnie ustawiłby te pierniczone kapcie już pierwszego dnia. Każda z tych które znałem i byłem pewny, że i z tych których do tej pory poznać nie miałem okazji, zrobiłaby to natychmiast bez zbytniego gadania i bez żadnego protestu dostosowałaby się do mojej początkowej prośby i nie byłoby żadnej sprawy.
Dopiero po latach zrozumiałem o co był ten bój i jak wyglądałoby to moje ,,żadnej sprawy,, Jakby ustawiła kapcie bez gadania, całkowicie słusznie tak jak zrobiłyby wszystkie.
Za jakiś czas, być może nazajutrz już, poprosiłbym o usunięcie włosów z wanny które są nie estetyczne i psują wystrój wnętrza, za kolejne być może trzy dni, porozwalane wszędzie kosmetyki, za pięć nie zamknięta butelka oleju, a potem już nie prosząc wcale itd, itd a po roku już....... byłaby tam........ gdzie osobiście przecież nigdy nie chciałem aby się znalazła. W tuneliku bez wyjść.
Nie mogę powiedzieć dziś, że tak by było.
Ale pamiętam, że było tak u wszystkich poprzednich, nie mogę więc także twierdzić, że tak być, by nie mogło.
Byłem niebezpieczny, bardziej niebezpieczny niż myślałem, wiedziałem, byłem w stanie się przyznać. Wcale nie zdając sobie z tego sprawy. że podświadomie w tym kierunku, bym konsekwentnie zmierzał. Na końcu osiągając cel i żyjąc z przestraszoną, szarą, nijaką, maluteńką myszką, osraną po same pachy gdy tylko zauważy w moich oczach gniew.
Rozwijałem się tylko na tyle na ile mi pozwolono, tak się przecież tylko kraje, jak mawiają krawcy, na ile materiału staje.
Kapcie, chociaż już zniszczone, porozklejane i stare nadal, ciągle, wciąż głęboko schowane mam. Kiedyś być może, tak jak każdy facet, kiedy wybuduje w końcu własny dom, wyeksponuje je w specjalnej szafce na jego korytarzu, pokazując wszystkim wchodzącym, co kiedyś, dawno, dawno temu uratowało, mój jakże, marny i lichy los.
Jak w końcu odpuściłem, jak w końcu miałem dość, przestałem, po niej skakać i udowadniać wciąż, że nie taka jest, jaka być powinna. Kapcie coraz częściej stały ustawione jak należy, nie atakowana, nie przymuszana odpuściła. Ustawiać zaczęła dopiero jak chciała........sama......je ustawić, reklamówki także podniosła dopiero jak chciała a nie jak jej kazałem. Pan i władca w słomianym bucikach.
Zrobiła i dziś także robi jak należy, dopiero gdy zrozumiałem i przestałem w końcu ją straszyć i próbować budować mi znane.
Co złego w prawidłowym ustawieniu kapci, w dowartościowaniu mnie poprzez słuchanie moich rad, co złego w korekcie wad których sama zauważyć przecież nie mogła, cóż niedobrego w codziennym seksie i dlaczego nigdy nie chciała iść na spacer w kierunku przeze mnie wskazywanym.
Kosmitka, istny nie zamordowany, przypadkowo cud.
Dziś się z tego często śmieję, jakby ukończyła jakieś wyższe studia, lecz gdzie takie szkoły są. Jakby wiedziała, ze pogubić mnie ma, zabrać wszystko to co w sobie niosłem, pozamiatać do czysta w tym całym rozgardiaszu i od nowa zabudować mnie. Tylko w ten sposób mogłem zauważyć i docenić zdrowe granice których być może od zawsze w sobie nie miałem.
Dziś nadal w prostocie swojej w pełni twierdzić nie mogę, że czysto alkoholowo pochodne to jest, ale miałem to zainstalowane, działałem tak a nie inaczej ciągnąc z tego profity o jakich politycy mogą tylko śnić.
Kiedyś, jeszcze wyznając inne zasady działania, rozmawiałem z bardzo mądrym człowiekiem, który powiedział do mnie
- Krzysiu pamiętaj nic na siłę.
Nie miałem pojęcia o czym do mnie mówi, przecież wielokrotnie, byłem o tym w pełni przekonany można było tylko tak. Skutecznie a nie ogródkami. nie znając i nie wiedząc nawet jak?