komudzwonia.pl

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Powrót

Powrót

    Bardzo szybko prawie ze wszystkim, poukładałem się z powrotem. Wróciłem na mitingi i bardzo wysoko, podnosiłem swoją dłoń. Chodziłem cały miesiąc w każdy dzień, ucząc się pokory i ponosząc konsekwencję swojego czynu. Nie mówiłem wprawdzie w jaki sposób do niego doszło, lecz i nie było czym się ,,chwalić,,. Jedyne co z biegu nie wróciło na miejsce to emocje z którymi miałem niemałych rozmiarów problem. Czułem się skrzywdzony. Łaziłem rozdygotany i byle co, tak jak dawniej wyprowadzało mnie z równowagi. W końcu poszedłem do psychiatry, dostałem prochy i było mi jakoś lżej. Piszę o sobie i swoim życiu zawsze było tak, wchodziłem i mówiłem co jest mi potrzebne, proszki takie a takie gdyż te mi pomagają, wypisywał i było lepiej. Znaczy jeden dzień, drugi dzień, trzeci, czwarty a piątego otwieram oczy i stoję w kuchni trzymając partnerkę za gardło. Proszki do śmieci i rankiem do psychiatry a tutaj kłopot gdyż ten co zawsze, już komplet ma. Rozmawiam z panią w recepcji i mówię, że kłopot mam, że jest ze mną nie klawo i być może kogoś jutro już zamorduję. Bardzo szybko znalazła mi innego, wolnego, który akurat chwilę dla mnie miał.
    Siedzieli naprzeciw siebie i po raz pierwszy w życiu czuł, że nie rozmawia z walniętym. Facet był już starszym, przygarbionym wiekiem facetem lecz nie wyglądał, wcale na psychiatrę. W swoim życiu był już u wielu, ale z takim spotkał się pierwszy raz. Przez myśl mu przeleciało, że widocznie z uwago na braki kadrowe, rozmawiać będzie z malarzem pokojowym lecz ten bardzo szybko przeszedł do rzeczy. Rozmawiał szybko i bardzo, bardzo rzeczowo. Bez trudu żadnego wyjmując z niego wiadomości, dla innych z jego specjalnościom nie osiągalne i będące poza ich zasięgiem. Rozmowa ich trwała ponad trzy godziny i nie czuł po niej, ani zmęczenia, ani wykończenia i nie był także tym wszystkim znużony.
    Od tamtego czasu minęło już wiele lat, a ja wciąż pamiętam każde jego słowo. Po raz pierwszy rozmawiałem jak równy z równym i nie gadaliśmy ani jednego słowa o specyfikach. Nie wiem co klient w sobie miał, lecz wyszedłem od niego wypoziomowany i od tamtej pory z emocjami zacząłem sobie jako tako, już radzić. Z każdym dniem lepiej i tak jest aż do dziś. Czubaszek przy nim i jej głos to zwykły pikuś. A ja, miałem fart. Od tamtego dnia nie wziąłem ani jednej tabletki, chociaż jeszcze nie raz było ze mną nie tak jakbym chciał. Może to nie był psychiatra? Może nie, ale dla mnie był w sam raz.
    Pewnego dnia na mitingu zmiana służb. Szukają naiwnych aby użerać się z całym tym motłochem, jak w tamten czas jeszcze myślał i pewny w pełni w tamten czas o tym był. Zauważył już, że osoby myjące szklanki nie zapijają lub zapijają jakoś mniej. Podniósł więc swoją dłoń i bez sprzeciwu ogółu został do tej służby, wyznaczony.
    Dziś już, jak widzę wszędzie wchodzą kubki styropianowe i to jak myślę wielki błąd. Lecz i wygoda i higiena i porządek o który należy, wszędzie dbać. W tamten jednak czas, na moje szczęście takich wynalazków jeszcze nie było i mogłem poprzyglądać się przemianie, jaka z uwagi na służbę tą, mnie spotkała.
    Już w pierwszy dzień zalała mnie krew, wszyscy wychodzą a ja zostaje. Zostaję i muszę myć po nich wszystkich ich brudne gary.. Po kiego podnosiłeś palancie łapę w górę i na jakiego pchałeś się tam gdzie przecież, nie musiałeś się wcale pchać. To bardzo delikatnie opisane myśli które wciąż panoszyły się w mojej głowie, każdego dnia jak inni opuszczali salę a ja z uwagi na moją służbę, pozostawałem aby po nich statki myć.
    Dziś jak tamten czas wspominam, niesamowitą radochę mam. Pamiętam każdy dzień i z każdym dniem malejącą we mnie złość, która z czasem przemieniała się w pełne sprawy zrozumienie i pewność, że robię to gdyż tego chcę i w tym jestem wszystkim, gdzieś tam pomocny. Dwa zaledwie zdania, może trzy ale wszystko, cała zamiana jednych myśli w drugie trwała, bez bajeru,chyba kurwa aż ponad rok.
     Kosmos.
    Pełnego roku, potrzebowałem aby pogodzić się z myciem szklanek, do których sam się zgłosiłem i popatrzeć na wszystko z innej, prawidłowej strony. Z innymi przemianami szło mi już jednak szybciej i nie wchodziły one przy tak dużym wewnętrznym sprzeciwie. Czasami wystarczył zwykły zbieg okoliczności, jak np. ten.
    Kiedyś całkiem przypadkowo przechodząc obok Netto spotyka Olę, wpadają na siebie i stojąc tak w siebie wtuleni, gadają nie przejmując się wcale, otaczającym ich tłumem. Ola to koleżanka z AA, to ktoś niesamowicie mu bliski i ktoś to ważne, o kim dużo wiedział z jej wypowiedzi. Gdy już się rozstali i każde szło w swoją stronę, przystanął zastanawiając się w czym przed chwilą brał udział. Dlaczego ktoś taki jak ona, wywołuje w nim tak naturalne emocje i nieodpartą chęć natychmiastowego jej przytulenia, dlaczego z nią, dla niej tak ma a nie ma, wciąż tego samego w stosunku do swojej partnerki? Dlaczego to takie dla niego trudne, czasami nieosiągalne i częstokroć niemożliwe. Nie wierzył, nie mógł uwierzyć w to, czego przed chwilą doświadczył.
    Od razu postanowiłem wprowadzić to u nas, strasznie trudno mi z tym szło. Powoli, jednak i wbrew jakby sobie, z każdym mijającym dniem przełamywałem w sobie ten swój, wyuczony, wykuty wewnętrznie nawyk. Podchodziłem już i chciałem wziąć w swoją rękę jej dłoń, lecz czułem  opór, że jakieś głupie, jakieś śmieszne, jakieś nieodpowiednie to jest i odchodziłem. Odchodziłem tysiące razy, podchodząc do niej jednak wciąż i wciąż i chociaż dziś widzę jak dziwne, jak dziecinne, jak nienormalne to było, to jednak było tak i chyba tak tylko, mogło ze mną w tamten czas, jeszcze być. Dziś jest fajnie, dziś normalnie, naturalne już jest, ale o normalności w tamten jeszcze czas, nie wiedziałem nic. Na każdym mitingu rocznicowym Oli, opowiadam o tym co pewnego dnia od niej poprzez przypadek całkowity dostałem. Co w prezencie bez żadnego wkładu kiedyś tam ot, tak po prostu dała mi. Dziękuję.