komudzwonia.pl

piątek, 3 marca 2017

Zdrada

Zdrada

    Pisał na forach alkoholowych, często wieczorami wchodził tam i coś każdego dnia bazgrał.
    Nie interesowała się tym co tam sobie tworzy, w tym czasie oglądając telewizor albo też zajmując się małą. Nigdy niczego jej nie czytał i nigdy nie namawiał jej aby tam pozaglądała.
    Kobiet tam dużo i ni z tego, ni z owego gdzieś tam przypadkiem poznał kobietę której tak jak i jemu czegoś tam w życiu było brak.
    Zaczęli rozmawiać ze sobą na PW i tylko przypadek sprawił, że całe szczęście nie była ze Szczecina. To takie nic, jak widział to on, i miał nadzieję, że myśli tak samo i ona. Flirtowali, wymieniając się zdjęciami i pisząc do siebie czułe słowa. Uprawiali seks na odległość i jeżeli jesteście pewni, że jest to niemożliwe, mylicie się.
    Pewnego dnia partnerka poprosiła go do pokoju i włączyła komputer, weszła na forum i zalogowała się jego nickiem.
    Patrzył oczom swoim nie dowierzając, będąc pewnym, że zapewne to mu się śni. Przerzucała jego prywatne wiadomości pokazując mu wszystko o czym wiedział a czego, o tym był w pełni przekonany nigdy, bo i niby jak, się ona nie dowie.
    Pokazała, że wszystko wie i wszystko już od dawna podejrzewała.
    Usiadła naprzeciw niego i patrząc prosto w jego oczy zaczęła przemowę. Że są razem, że dziecko wspólne mają, że partner to nie zabawka i jak trochę zmęczeniem okuleje nie należy go na inną wymieniać, że tak nie można gdyż przecież razem są, dziecko wspólnie mają.
    Jak z dzieckiem i jak dziecku wszystko powoli dokładnie pokazywała jak w takim przypadku powinno być, itd, itd, itd. Kurwa ale jazda, nigdy się nie spodziewał, że potrafi ich nakryć. Że siedząc często bokiem i nie interesując się podgląda nicki i, że wszystko wie.
    Nie upokarzała jednak i kopać tak za bardzo go nie skopała. Był jednak, gdzieś tam w środku zadowolony, będąc po szoku urazowym pewnym, że odkrywając to osiągnie swój cel. Że czując się zagrożona zwiększy ilość i jakość seksu i, i tak na tym wygra.
    Z inną by wyszło ale nie z tą.
    Wszystko chciał poobracać, próbował histeryzować i powiedzieć, że on nigdy do czegoś takiego by się nie posunął, że nie przeczytałby jej prywatnych wiadomości, że tak nie można, nie należy. Że to strasznie podłe.... ble, ble, ble
    - Krzysiu przestań, uwierz mi, ja tajemnic przed tobą nie mam. Jesteśmy razem, kocham ciebie, chcesz to czytaj.
    Pomimo całej zawieruchy zaimponowała mi. Zaskoczyła mnie po raz kolejny, inne nie miałyby odwagi a ta, ja pierdolę. Nie rozumiałem seks pojmując jako miłość, i to jej kocham ciebie przy ograniczeniu seksu, było nie logiczne. Oczywiście dla mnie na tamten czas, i moje otaczającej mnie rzeczywistości pojmowanie. Po raz pierwszy usłyszałem od niej, że jestem seksoholikiem, broniłem się uważając, nie widząc w seksie niczego złego,
    Wciąż od siebie uciekałem, ciągle przenosząc się w inny, pozwalający mi odsapnąć na chwilę chociażby świat. Jestem nim, trudno żebym na tą darmową od siebie ucieczkę, nie wpadł.
    Ale tak mam tylko ja. Ha, ha, ha....
    Był na mitingu, a podczas przerwy słuchał kolegi który mówił o piekle panującym w jego domu.
    O tym, że żona nie chce z nim spać i w jaki sposób próbuje seks, na niej wymusić. Doskonale wiedział już, że większość z nich, tak jak i on, ma z tym kłopot. Kolega skończył a on chciał mu podpowiedzieć, doradzić jak należy zagrać, grze nadać odpowiedni kierunek i w domu spokój mieć. Pomieszać jej jeszcze, trochę piony i poziomy, pogubić ją i wykorzystać powstałe zawirowanie, nadal mieć to co chce.
    U niego wprawdzie to się nie sprawdzało ale on z pierdolniętą przecież był.
    U innych w pełni sprawdzone i  co ważne skuteczne, aż do bólu.
    Chciał, ale nie mógł już. Całe szczęście nie po to tutaj  są, aby się udoskonalać, tylko się z tego wycofywać.
    Uśmiechnął się do siebie, zamilkł i nie powiedział nic.
    Wróćmy jednak do mojej partnerki i do jej jakże niegodnego zachowania.
    I tak to cwaniak trafił na lepszego od siebie cwaniaka, ona nie była cwana, ona była sobą, nie pozwoliła mi na rozgrywki i nadal dzięki temu, sobą jest.
    Przerastała mnie zarówno w pionie, jak i poziomie, w tamten dzień jednak rozwaliła mnie po prostu po ścianach. Byłem słaby, dawniej czy też w innej mojej sytuacji skończyć mogło się dla niej to tragicznie.
    Odpuściłem temat seksu i więcej już się do niej o łóżko nie czepiałem, nie zdradziłem jej nigdy i jest jedyną którą to spotyka. Oczywiście do dziś jeszcze uważa tamto moje zachowanie za zdradę i chyba za kilka lat przyznam jej całkowitą rację. Gdyż ją ma. Gdyby ta kobieta mieszkała w Szczecinie, nie byłoby seksu na odległość, doszło by do zbliżenia. Byłem starszy, bardziej rozbudowany i działałem jak robot. Inaczej nie mogłoby się to skończyć. Oczywiście ja, bym do tego dążył.
    To ja, a nie partnerka musiałem się dostosować, gdyż to ja a nie ona miałem problem z tym.
    Nauczyła mnie, pokazując wszystko od nowa, ,,gówniara,, jak w tamten czas o niej myślałem, wiedziała więcej niż stary zmęczony życiem cap. Miałem pięć dych przeżytych i nagle dowiedziałem się, że dwoje musi chcieć i mieć na to ochotę, aby coś z tego brać. Nie wiedziałem, nie znałem robiłem zawsze tak, jak ja chciałem.
    Od początku ustawiałem odpowiedni model, brak było sprzeciwu więc się kulało, rozwijało i na sprzeciw było już miejsca brak.
    Miałem w swoim życiu wiele kobiet, a raczej z wieloma z nich przebywałem przez jakiś czas.. Rzadko którą z nich pamiętam. Z dzisiejszą dzięki jej sprzeciwowi pamiętam każdy raz. Jest pierwszą która nauczyła mnie na to czekać, tęsknić za tym i poznać prawdziwy tego smak. I tyle o seksie na tym blogu, jak zdążę jeszcze i jak mi tego zbyt bardzo nie poprzewracają  napiszę o seksoholiżmie, ten bardziej niż alkoholizm potrafi człowieka zniewolić i bardziej niż wóda w głowie poprzewracać.
    Już wiem, że nie zdążę. Mój czas dobiega końca, ledwo już łażę i chociaż miałem początkowa nadzieję, że w ten sposób chce na stałe już przyczepić mnie do komputera, to wyniki mówią coś innego. Spieszę się, chcę jak najszybciej wszystko tutaj wydrukować i zapisać, zgromadzić w całości. Być może ktoś, kiedyś to poprawi, mam nadzieję, ze tak się stanie..Poukłada tak aby wszystko brzmiało jak dzwon i było poprawnie napisane. Nie mam szkół i czasami nie wiem jak, i gdzie. Przepraszam.
    W wieku ośmiu lat byłem molestowany seksualnie, dziś mogę już o tym spokojnie rozmawiać i potrafię już z tym żyć. Nie było w tym mojej winy, chociaż przez wiele lat byłem przekonany i czułem inaczej. Być może i z tej przyczyny, kobiet było w moim życiu aż tak wiele, tak jakbym chciał udowodnić sobie że jestem hetero a nie homo.
    Pedofilia tak jak alkoholizm nie ukarana będzie się rozwijała i trwać będzie w pewnych społecznościach do końca ich dni. Trudno wytłumaczyć alkoholikowi, że coś jest naganne i bez sprzeciwu trwa przez wiele lat. Niemożliwe jest trafić do społeczności w której pedofilia była normą i trwała, trwa już setki lat.
    Jestem alkoholikiem i cieszę się, że nie stałem się pedofilem mogło i tak u mnie, ze mną być. Seks jednak doprowadziłem do zwierzęcych nawyków, chociaż jestem pewny, że zwierzaki nie takie są. Jestem już starym zmęczonym życiem, okaleczony wiecznymi przesileniami oraz wypitym alkoholem człowiekiem. A o człowieczeństwo w tym wszystkim się rozchodzi a nie o picia czy też nie picia marny szybko, czy wolno płynący czas.

Wspomnienia

Wspomnienia

    Było coraz gorzej, kiedyś weszła do pokoju i tak jakby nigdy nic, powiedziała.
    - nie chcę dziś się z tobą kochać, chcę się przytulić i zasnąć.
    Poczuł się tak jakbym dostał w ryj. Nie rozumiał, wszystko przecież inaczej tu funkcjonowało. Nie znał przytulania.
    Jak widział na peronie tulącą się do siebie parę, on odchodził a ona jechała w jego wagonie, była najłatwiejszym, bezbronnym dla niego jakby kąskiem. Być może dlatego też nigdy do żadnej się nie przytulił, nie tulił żadnej z nich. Nie było seksu, nie było związku, nie było sensu i brak było kleju, aby to w kupie razem posklejać
    Dziś często się do niej przytulam, przytulam często ją, obie, lubię to, mam to już.
    Lecz pamiętam i taki czas gdy siedziałem zły i marzyłem aby ona się do mnie przytuliła a jak podchodziła i chciała to zrobić, odpychałem. Tak miałem długi czas.
    Nigdy bym choroby swojej nie zobaczył gdybym nie dokonywał zmian, nie miałbym porównania, nie pamiętał jak było, i nie zobaczył jak jest dziś.
    Seks oczywiście był, lecz nie tak często jak kiedyś, może nie chodziło mi o seks tylko o to aby czuła się niepełnowartościowa i wiedziała, że potrzebują więcej niż ona. Że jestem inny, lepszy, bardziej niż ona zdrowy, normalny
    Mój śp pamięci szwagier zawsze uważał, że jak facet zdradzi kobietę nic się nie dzieje. To tak jakbyś stanął na balkonie i na pusty po oknami trawnik, sobie splunął. A jak zdradza kobieta to tak jakby tobie ktoś ubłoconymi buciorami prosto na dywan w twojej chacie wszedł. Przyjęło się i zawsze tak na to patrzyłem, tak myślałem, tak to czułem jeżeli jeszcze mogłem cokolwiek czuć.

Łóżko

Łóżko

    Odkąd zaszła w ciążę, seks zszedł na dalszy plan, burza w jej ciele i normalny dla wszystkich brzemiennych kobiet stan. Normalny, ale przecież nie dla niego, kochał seks. Żył podczas tych chwil kilku, miał to czego chciał i oddychał powietrzem którego potrzebował.
    Całe szczęście, że z uwagi na starcze lata moje, już mi to pomału, pomału przechodzi. W tamten czas oczywiście odebrałem to jako złośliwość, jako kolejną zemstę jej i we mnie biednego cios i to, w najbardziej bolesny punkt wymierzony
    Przystąpił do frontalnej obrony, broniąc dawny odpowiedni dla niego stan, nie cofając się przed prawie niczym. Dostała swoje, ma dziecko i po wszystkim. Nie chcesz to nie, prosił nie będę, nie jestem psem, nie będę spokojnie siedział do budy przywiązany czekając pokornie na odpowiedni dla ciebie, u ciebie czas. Ale go trafiło, nie potrafił tego wytłumaczyć. Kiedyś chciała było jej dobrze, nie chce, musi pod stołem coś grać. Wojna na całego a jak przychodził wieczór w żyłach napięcie, które po ścianach po prostu go rozwalało.. Będzie? nie będzie? jak być? albo nie być? i tak każdego dnia.
    Nie miałem w sobie nie tylko jeszcze uczuć wyższych ale chyba jeszcze nie miałem nic. Wściekły odbierałem wszystko na opak i nie rozumiałem nic. W końcu, byłem pewny, że znalazłem takiego jej stanu wytłumaczenie.
    Siedział przed komputerem pisząc posty, zabijał niepotrzebny, marnowany wolny czas.
    Mała spała a duża do fryzjera szła. Patrzył jak się szykuje i jak wybiera ciuchy w których ma iść. Wrócił do pisania i nagle słyszy w łazience cichy warkot który dobrze znał. Depilowała się. tylko po cóż? dla fryzjerki? W głowie tragiczny szum który składa wszystko, w jednolitą klarowną z miejsca już całość.
    Ciuchy najładniejsze, depilacja przed fryzjerką, wczoraj robiła jakąś maseczkę na twarz, malowała paznokcie, nie ma seksu i wszystko jasne już.
    Oczywiście pewny był, gdyż on szykowałby się i przygotowywał tylko w jedynym wypadku, nie malując wprawdzie paznokci i nie kładąc niczego na swoją twarz ale tak by, to wyglądało. Jedyna różnica, że on nigdy by tak jawnie, przy niej tego nie robił, ,,chronił by ją,, robiąc to po cichu po kątach,  lub pod jej nieobecność.
    Chronił ją. No tak bym to odbierał.
    Tak jak robił od zawsze, tak jak cały poprzedni czas. Siedząc i się tym delektując, nie wiedział co też ma z tym uczynić? Zapytał będąc pewnym, że skłamie i będzie barwiła tak jak barwił, wszystkim innym zawsze on.  A ona jakby nigdy nic, patrząc mu w oczy powiedziała.
    - jak to po co? jak dla kogo? dla ciebie i siebie aby się lepiej czuć.
    Wyszła, a on oczywiście pewny był, gdzie? Nie wiedział wprawdzie jeszcze z kim, ale przecież się tego dowie. Dobrze, że już nie raz został przez nią zaskoczony i ciekawy był co też malowniczego jak wróci mu opowie, gdyż zapewne zostawiłby dziecko i prześledził ją.
    Jak wróciła rozmawialiśmy, spokojnie tłumaczyła mi, że jak ma wolne to wykorzystuje czas, że dziecko, że nie ma czasu ani sił. Nie uwierzyłem pewny tego co sobie wymyśliłem i dopiero za jakiś czas zrozumiałem że było, tak jak mówiła.
    Wszystkie robiłem w wała, wałem bojąc od zawsze się stać.  Brałem wszystko pod siebie, ja zdradzałem, spałem ze zdradzającymi,  niby skąd wiedzieć miałem, że z nią jest inaczej.
    Zawsze musiałem być krok przed innymi, wiedzieć musiałem wszystko i przewidzieć ich każdy ruch.
    Miała małe dziecko, które zajmowało jej cały czas. Pierwsze, jedyne które kompletnie ją pogubiło, nie umiała wszystkiego chociaż bardzo starała się wszystko mieć na tip, top. Chodziła wciąż zmęczona i niewyspana a ja ciągle upominałem się o seks. Wszystkie moje z kobietami poprzednie związki oparte były przede wszystkim na seksie. Seks był naturalnym i normalnym zajęciem a tu nagle ograniczenia które odbierałem jako odrzucenie i totalny klops.
    Piłem alkohol gdyż nie mogłem i nie chciałem sam ze sobą być, seks dawał mi to samo, więc bardzo szybko stałem się seksoholikiem. Myląc często seks z miłościom i miłość z seksem naprzemiennie.
    Nie miałem już niczego czym mógłbym jej zaimponować, czym się podeprzeć i w czym trwać. Jedyne co dawało mi jakąkolwiek równowagę to seks i tylko podczas jego trwania czułem, że władzę absolutną nad nią ciągle mam. Wyciągałem go w nieskończoność, tak jakbym sprawdzić chciał do ilu, w wielokrotności szczytowania wyposażył ją bóg?  Zawsze, kończąc i już żałując, że właśnie minął ten wspaniały czas
    Tego poczucia władzy w którym żyłem od lat, bardzo, bardzo, bardzo było mi brak. I nie ma to nic wspólnego z ciupcianiem, dla mnie seks to tylko i wyłącznie poczucie władzy absolutnej w której żyłem od lat.
    Jego żona kiedyś wróciła z pracy i powiedziała, że jeżeli tyle lat pracuje na sypialnych to musi ją zdradzać, gdyż tam wszyscy tak robią.
    -Nic o tym nie wiem, ale jeżeli tak jest ja do grupy tej nie należę, odpowiedział raz na zawsze, zamykając ten temat.
    Przecież go nie złapała a ludzie gadają to co chcą.
    Pojechał jednak w trasę i zaczął się zastanawiać kto jej nagadał takich bzdur, kto jej w głowie mąci i po cóż.
    Tych kobiet było mnóstwo, taka praca i taki fach. Nie traktował nigdy tego jako zdradę, ot był zwyczajny, normalny, naturalny, jakby należny mu seks. Ale skoro on takie kobiety wciąż spotyka, czemu niby jego żona miałaby być jakaś inna, przecież prawie w domu nie nocuje. Tak się tym przejął, tak to w niego się wpiło, że może i pomógł jej aby wpakowała się w łapy innego.
    No właśnie innych kobiet nie znał tylko takie lubiące seks. A ta lubiła gdy dziecka chciała i nagle nie lubi gdyż dziecko ma. Umawiali się, szła usypiać małą i zapadała w ciemność, zasypiając razem z nią. Awantury gdyż czuł się odrzucony i pewny, że robi mu na złość. Napięcie z tym związane było tak wielkie, że nie wytrzymywał panującego ciśnienia i już o siedemnastej mając dość często mówił,
    -  wiesz, w dupie to mam, i dziś nie chcę żadnego seksu
    Była w tym logika, sam postanawiał i to on, a nie ona decydował co się w nocy będzie działo. A poza tym nie odczuwał już napięcia, ciśnienia które wieczorem przy wciąż nie wiadomej nie pozwalało mu spokojnie oddychać, odpoczywać i żyć.

czwartek, 23 lutego 2017

Papierosy

Papierosy

    Nie piłem nadal na tzw dupościsku i nawet nie żle mi szło. Znaczy nadal fruwałem i nadal nie wiedziałem co jest co, ale zaczęło już wychodzić powoli, że się zmieniam. Zmieniałem swoje przyzwyczajenia i zachowania a to już było coś.
    Szedł do żabki aby kupić papierosy, z boku podszedł gość i poprosił o dwa złote. Od razu wiedział na co, lecz aby to potwierdzić i stwierdzić czy mu dać, zapytał.
    - a na co potrzebujesz?
    - na chleb. odpowiedział, spokojnie jakby nigdy nic.
    Wyciągnął z kieszeni dwa złote, chociaż zwykle nie daje i położył na wyciągniętej dłoni pewnym będąc, że kłamie. Do sklepu weszli razem i widział, że jednak nie. Kupił chleb i natychmiast zaczął go jeść, zaskoczył go. Kupił jakieś parówki, dwie bułki, papierosy i wyszedł przed sklep, gdzie nadal stał pogubiony kompletnie w zamęcie świetlanym klient. Dał mu co kupił dla niego, przepraszając, że może tylko tak. Odszedł.
    - proszę pana
    Usłyszał, zasmucony być może tym, że ten będzie chciał mu, być może dziękować.
    - mógłby mnie pan jeszcze, poczęstować papierosem?
    Sięgnął ręką do kieszeni, zastanawiając się czy aby do rana mu papierosów nie zabraknie, przypomniał sobie o gilzach i tytoniu, wyciągną zakupioną paczkę i całą mu wcisnął w dłoń. Palił czerwone setki które teraz obracając w dłoni z zaciekawieniem oglądał obdarowany klient.
    - proszę pana, ale ja palę tylko niebieskie.
    Przez chwilę zawieszony w powietrzu nie wiedział co począć ma. Targany emocjami w jedną i w drugą nie powiedział nic, zabrał papierosy, odwrócił się na pięcie i na powrót wrócił do sklepu. Wymienił na niebieskie, które czekającemu wciąż wsadził w rękę i odszedł śmiejąc się w duszy, że o swoje życie zbyt słabo dba.
    Do dziś jeszcze śmieję się spotkanie swoje, z tym człowiekiem wspominając, nadal palę czerwone papierosy i wciąż czuję się z tym kiepsko. Dawniej, jeszcze być może dzień wcześniej, dostałby kopa w dupę i tylko dwa puste po nim buty, pozostały by samotnie na chodniku, jako jedyny po nim ślad. Jeszcze dawniej jak byłem prokuratorem, sędziom i katem w jeden pakunek spakowanym, musiałbym go ukarać i nauczkę tak dużych rozmiarów dać aby już nigdy do głowy mu nie przyszło popełnić takiego błędu, jeszcze raz. A tak we wspomnieniach moich pozostanie, gdyż zaskoczył mnie tak jak jeszcze, do tej pory nikt.

Kapcie

Kapcie

    Wchodząc do jej domu zawsze widziałem ustawione w nieładzie, porozwalane na korytarzu kapcie.
    Gdy w nim zamieszkał strasznie mu one przeszkadzały, było przecież logiczne, że kapcie straszą stojąc byle jak, zagrażając bezpiecznemu się po korytarzu przemieszczaniu.
    Do tego jeszcze dziecko, które lada moment to zauważy, ucząc się od mamy karygodnych po prostu przyzwyczajeń.
    Szkoda tylko, ze nie miała jeszcze kota którego zapewne także nie omieszkał by użyć jako wspólnika wyświetlanych argumentów.
    Próbował z każdej strony, śmiechem, prośbą i jej zaniedbaniem, szantażem, używając najróżniejszych znanym mu sposobów, udoskonalając wszystko co znał, co w sobie miał i nic. Wpadał już w paranoję, grała sobie po prostu z nim w kulki, on swoje a kapcie jak stały porozwalane tak, porozwalane stoją. Im więcej o tym gadał, im bardziej się pieklił tym straszniej jeszcze, jak widział je rozwalała.
    Nie mógł spać, nie mógł jeść i na czymkolwiek innym się skupić. Paranoja i błędne kółko walcujące go raz w tą, raz w tamtą jego żeber stronę.
    Istna walka o ogień i pitolenie o migrenie a tak naprawdę, kluczowe jej ustalenia i nienaruszalne, nietykalne granice jej indywidualności.
    A z mojej strony nic, ciągle nieustanne, bezsensowne bicie piany z której i tak bezy nie będzie. O mało nie dostałem zawału, pękać zaczęły mi usta i zalewała mnie krew.
    W końcu odpuścił, zmęczony, wykończony, niczego nie rozumiejący, pierwszy raz zamykając mordę  i dając spokój pomimo tego, że rację całkowitą przecież miał. Taką babkę widział po raz pierwszy w swoim życiu i o zgrozo jeszcze miał z nią dziecko.
    Był w czarnej dupie i nie rozumiał ..............nic.
    Cały mój poprzedni świat, dla spokoju, dla porządku, dla mnie ustawiłby te pierniczone kapcie już pierwszego dnia. Każda z tych które znałem i byłem pewny, że i z tych których do tej pory poznać nie miałem okazji, zrobiłaby to natychmiast bez zbytniego gadania i bez żadnego protestu dostosowałaby się do mojej początkowej prośby i nie byłoby żadnej sprawy.
    Dopiero po latach zrozumiałem o co był ten bój i jak wyglądałoby to moje ,,żadnej sprawy,, Jakby ustawiła kapcie bez gadania, całkowicie słusznie tak jak zrobiłyby wszystkie.
    Za jakiś czas, być może nazajutrz już, poprosiłbym o usunięcie włosów z wanny które są nie estetyczne i psują wystrój wnętrza, za kolejne być może trzy dni, porozwalane wszędzie kosmetyki, za pięć nie zamknięta butelka oleju, a potem już nie prosząc wcale itd, itd a po roku już....... byłaby tam........ gdzie osobiście przecież nigdy nie chciałem aby się znalazła. W tuneliku bez wyjść.
    Nie mogę powiedzieć dziś, że tak by było.
    Ale pamiętam, że było tak u wszystkich poprzednich, nie mogę więc także twierdzić, że tak być, by nie mogło.
    Byłem niebezpieczny, bardziej niebezpieczny niż myślałem, wiedziałem, byłem w stanie się przyznać. Wcale nie zdając sobie z tego sprawy. że podświadomie w tym kierunku, bym konsekwentnie zmierzał. Na końcu osiągając cel i żyjąc z przestraszoną, szarą, nijaką, maluteńką myszką, osraną po same pachy gdy tylko zauważy w moich oczach gniew.
    Rozwijałem się tylko na tyle na ile mi pozwolono, tak się przecież tylko kraje, jak mawiają krawcy, na ile materiału staje.
    Kapcie, chociaż już zniszczone, porozklejane i stare nadal, ciągle, wciąż głęboko schowane mam. Kiedyś być może, tak jak każdy facet, kiedy wybuduje w końcu własny dom, wyeksponuje je w specjalnej szafce na jego korytarzu, pokazując wszystkim wchodzącym, co kiedyś, dawno, dawno temu uratowało, mój jakże, marny i lichy los.
    Jak w końcu odpuściłem, jak w końcu miałem dość, przestałem, po niej skakać i udowadniać wciąż, że nie taka jest, jaka być powinna. Kapcie coraz częściej stały ustawione jak należy, nie atakowana, nie przymuszana odpuściła. Ustawiać zaczęła dopiero jak chciała........sama......je ustawić, reklamówki także podniosła dopiero jak chciała a nie jak jej kazałem. Pan i władca w słomianym bucikach.
    Zrobiła i dziś także robi jak należy, dopiero gdy zrozumiałem i przestałem w końcu ją straszyć i  próbować budować mi znane.
    Co złego w prawidłowym ustawieniu kapci, w dowartościowaniu mnie poprzez słuchanie moich rad, co złego w korekcie wad których sama zauważyć przecież nie mogła, cóż niedobrego w codziennym seksie i dlaczego nigdy nie chciała iść na spacer w kierunku przeze mnie wskazywanym.
    Kosmitka, istny nie zamordowany, przypadkowo cud.
    Dziś się z tego często śmieję, jakby ukończyła jakieś wyższe studia, lecz gdzie takie szkoły są. Jakby wiedziała, ze pogubić mnie ma, zabrać wszystko to co w sobie niosłem, pozamiatać do czysta w tym całym rozgardiaszu i od nowa zabudować mnie. Tylko w ten sposób mogłem zauważyć i docenić zdrowe granice których być może od zawsze w sobie nie miałem.
    Dziś nadal w prostocie swojej w pełni twierdzić nie mogę, że czysto alkoholowo pochodne to jest, ale miałem to zainstalowane, działałem tak a nie inaczej ciągnąc z tego profity o jakich politycy mogą tylko śnić.
    Kiedyś, jeszcze wyznając inne zasady działania, rozmawiałem z bardzo mądrym człowiekiem, który powiedział do mnie
    - Krzysiu pamiętaj nic na siłę.
    Nie miałem pojęcia o czym do mnie mówi, przecież wielokrotnie, byłem o tym w pełni przekonany można było tylko tak. Skutecznie a nie ogródkami. nie znając i nie wiedząc nawet jak?

Zdrowa karma

Zdrowa karma

    Sklepy ekologiczne, to wymysł tej epoki. Jajka kosztują tam jakby miały w środku swoim perły, a chleby swoją dziwną nazwą po prostu wzbudzają podziw a w niektórych jak w nim, nieustanny gniew. Prosiła więc kupi, już tak miał, jak powiedziała nazwę, aż nim zatrzęsło. Zapisał obawiając się, że nie spamięta, wziął kartkę i pisze aby czegoś w prostocie swojej nie pomieszać.
    Chleb razowy, na zakwasie orkiszowym z siemieniem lnianym, sztuk raz.
    Na drugi dzień sprawdzając czy aby nie zapomniał załącznika, wchodzi do sklepu wyciąga kartkę i z niej czyta.
    Poproszę, jeden chleb razowy na zakwasie orkiszowym z siemieniem lnianym.
    Dumny jak paw, że niczego nie popieprzył patrzy w oczy sprzedawczyni i czeka aż mu go poda.
    - Foremkowy, czy okrągły? pyta paniusia i jeszcze bezczelnie się do niego uśmiecha.
    Kurwa, a on, nie ma. tego na karcie dań swojej zapisane? Rozjechała go, zaskakując ekstremalnie.
    Do dziś, wspominając tamten czas, często się z tą sprzedawczynią śmiejemy.
    Panie Krzysiu jak zapytałam jaki niby ma on być, widziałam w pana oczach swoją śmierć. Chciałam o swoje życie się obawiając, za darmo dać panu już oba.
    Dziś sam już kupuje różne poukrywane tam specyfiki, dziś już o siebie dbam, chce z nimi pozostać na jak najdłużej. W tamten jednak czas jeszcze tego nie rozumiałem, nie potrafiłem wciąż w tym wszystkim się poznajdywać.
    Tak miałem i nic w tym dziwnego, wciąż nie mogłem zrozumieć po cóż aż tak komplikować swoje życie. U mnie w moim ,,starym,, wszystko w rządku i raz dwa a tutaj wieczny koszar  i nieustanne poszukiwanie złotego runa. Jakby to był całego życia sens.

Zakupy

Zakupy

    Znając się w przelocie, nigdy się jej nie przyglądał, znaczy na zewnątrz była ładna ale o wnętrzu jej nie wiedział nic. Teraz robili wspólne zakupy i często podczas nich, strasznie się poszarpali.
    Był niesamowicie nieskomplikowanie zbudowanym człowiekiem, dotyczyło to zarówno jego zachowań jak i jego żywieniowych przyzwyczajeń.
    Znaczy, jajko to jajko i wszystko jedno skąd, wapienna skorupka i dobrze aby miało w środku jeszcze zarówno żółtko, jak i białka, biel. Masło to masło a jak nie ma, to margaryna, wszystko jedno, byle można je, ją było po chlebie rozsmarować. Mięso, a co za różnica, ma być tłuste i ma być go dużo. Ciuchy przechodzi obok sklepu widzi na wystawie, wchodzi, przymierza przykładając tylko do siebie płaci, zabiera, wychodzi. Buty,wchodzi widzi fajne, podaje rozmiar, stopy ma równe prosi zapakować, płaci wychodzi, wszystko.
    Wszystko jak najmniej skomplikowanie, pochłaniające mało energii oraz czasu, gdyż jedno na maksa wykorzystywał aby pieniądze na wódkę zdobyć, a drugie na to, aby ją w spokoju pić. Ten wspólnie mieszkaniowy początkowy czas, był dla niego istną męką.
    Wymagania jak w pałacu, jeden rodzaj masła, jeden wytwórca jajek dobrze, że nie tylko takich, od jednej zaznajomionej i przyjaznej jej kury. Jeden rodzaj majonezu, tylko i wyłącznie w słoiku o z góry wiadomo najlepszej pojemności. Jabłka tylko takie, jak zawsze, broń boże aby któreś z nich zostało zakupione i po drodze obite. Chleb tylko z tej piekarni, bułki nie dość. że z jednej piekarni to jeszcze w jedynym najwspanialszym rodzaju. Mąka jeden rodzaj, sól taka w której nawet ogórki nie chciały się same zakisić, kiełbasa tylko ta, i tylko, aby było jeszcze trudniej, zakupiona zawsze w tym jedynym, najlepszym w całej unii sklepie. Banany jedna firma i zawsze w tą samą stronę powyginane, żółte na tyle, że chciał już zrobić zdjęcie tym przez nią kiedyś kupionym, aby w kieszeni odpowiedni wzornik już na zawsze mieć.
    Dziś jak wspominam tamten czas i swój tamten stan, dziwnym jest dla mnie, że mnie po ścianach nie porozwalało.
    Oczywiście śmieje się i świetnie się bawię, lecz było to nie lada dla mnie wyzwanie. Wciąż bluzgałem, nie rozumiejąc i nie potrafiąc się w tym wszystkim poukładać, przesilenia takie, że znów zaczęły mi pękać usta.
    Było ,,fajnie,,  dopiero po dwóch latach przestałem ją mordować, po trzech bluzgać, a dopiero po pięciu wszystko to w sobie, w zgodzie ze sobą samym, porządnie poukładałem.
    Dziś już sam mam swoje przyzwyczajenia, pierdolnięcia, bzika być może także mam. Lecz ten jej upór, ta jej niezrozumiała dla mnie nieustępliwość, ten brak innych opcji, wiele mnie przez czas ten nauczał i powolutku, systematycznie i konsekwentnie mnie w tym wszystkim układał. Po raz kolejny zmusiła mnie abym się ugiął, chociaż byłem pewny, że jak jeszcze pochylę się chociaż na milimetr to wszyscy mnie będą już bez problemu w dupsko mogli wydmuchać.
    Powolutku nie rozumiejąc tego wcale i nadal się buntując, kupował jednak dla świętego spokoju to, o co jej się rozchodziło. Zauważając przy okazji, że ten bunt jego, nie niesie z sobą zysków, tylko wiele strat. Czasami w ciszy się nad sobą poużalał czując się i wiedząc doskonale co czuć też muszą współuzależnione układając się w foremce która zbytnio nie odpowiada im wymiarami.
    Dziś wiem, że miałem tam być i czuć to co czuły wszystkie żyjące pod moją wieczną presją kobiety. Miałem to zobaczyć, bez tego nie miałbym na to żadnych, nawet najmniejszych szans, Ten stan pokazał mi jak u nich ze mną było i wcale nie było mi z tym dobrze i...dobrze mi tak.
    Nigdy, a przecież mogła, gdyż on by tak zrobił.
    Gdy wyśmiewał jej te bezsensowne, bzdurne, idiotyczne jego zdaniem jeszcze przyzwyczajenia, nie powiedziała,
    - bujaj się i zamknij pysk. Kupuj tylko to, o co Ciebie proszę gdyż to ja, a nie ty zarabiam, pieniążki na ten dom.
    Broniła się przed nim ze wszystkich swoich sił, często z takim zacietrzewieniem jakby chodziło jej o niepodległość całego świata, przepoczwarzała się jak i on, lecz nigdy się do takich chwytów nie posunęła.
    On nie miał takich głupich zahamowań, wyciągając i waląc tym tylko co pod ręką miał. Powoli, bardzo powoli wzbudzać, wymuszać zaczynała w nim, do siebie prawdziwy szacunek. Kiedyś tylko raz, nie wiedząc chyba co już powiedzieć zasugerowała.
    - Przecież ja Tobie życie uratowałam. Żyjesz tylko dzięki mnie.
    Miała całkowitą rację, więc patrząc w jej oczy odpowiedział.
    - Gadasz i nie wiesz nawet co. Ty mi nie życie moje. a moją wieczną agonię i moje mordowanie w nieskończoność przedłużasz.
    I jakby na to nie patrzeć, tak właśnie w tamten czas jeszcze myślał, tak jeszcze czuł, miał właśnie jeszcze tak.
    Do dziś pamiętam ten dzień i tą jej pewność, że faktom przecież zaprzeczyć nie mogę.  Widziałem o tym i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, ale zdawać sobie z tego sprawę a dać jej do ręki broń, to duża różnica i jak w tamten czas myślałem ogromny, kolosalny, potworny niesamowicie błąd.
    Odpuszczała, zmieniając także swoje przyzwyczajenia, luzowała sznurówki dopiero jak jej, wydawało mu się co najmniej dziwne, zwariowane często pomysły polubił, zrozumiał i jak wrosły w niego, już na stałe. Perfekcja wykonania.
    Tak samo było także z tymi jej zachowaniami, jak je zrozumiał, zaakceptował, przyjął za naturalne i pogodził się z nimi, zmieniała je. Zmieniała jak przestał, dopiero się o nie czepiać, próbując wykorzystać je przeciwko niej.
    O tych zakupach opowiadam na mitingach nie raz, przerastały mnie tak długo, że pewne przemyślenia, zdarzenia są, były idealnie naturalne.
    Urodził się dawno temu, w komunie. Stał w kolejkach i często kupował to co było, na pólkach stało, lub po prostu przyszło. Wciąż jej powtarzał, że jakby była ,,tam,, nie miałaby swojego wiecznego, przerastającego ją problemu. Kiedyś poprosiła aby kupił dla niej chleb w ekologicznym.

Automat

Automat

    Dziś się uśmiecham, dziś już nie przekona mnie, do dziś nauczyłem się z wewnętrznym potworem we zgodzie, spokojnie żyć. Rzadko zadziałam z automatu, zadziałam tak na zewnątrz, do obcych, nigdy zaś już w swoim domu, i nigdy w stosunku do swoich. Zadzieje się tak zawsze w taki czas gdy już zaczynam uważać się za kompletnie wypoziomowanego, gdyż już zbyt pewnym jestem, że ze mną, u mnie, we mnie już wszystko ok.
    Wyszedł kiedyś, może ze dwa lata temu, przed mitingiem zapalić. Spalił i wrócił lecz do rozpoczęcia zostało sporo czasu. Usiadł lecz jakoś tak, było mu nie tak. Wstał, wyszedł na zewnątrz i zapalił kolejnego.
    - Krzychu a ty co tak palisz, jednego za drugim? zapytał kolega widząc go na zewnątrz drugi, pod rząd już raz.
    - A ty co? na papierosy mi łajzo dajesz, czego się czepiasz i czego kurwa ode mnie chcesz?
    Odpowiedz oczywiście wyglądała inaczej, będąc jeszcze bardziej kwiecista i przytulna jak mało co.
    Nie potrafił się zatrzymać, nie przebierał w słowach i ruszył wszystkich z jego bliskiej jak i tej dalszej rodziny. Bluzgał wiedząc, że nie powinien i mając w dupie, że patrzy na to cały tłum.
    Mam to nadal w środku swoim i aby było ciekawiej lubię to, wciąż tu wewnątrz siebie czasami mieć. Przydatne jest,wielu się już przejechało, lecz jestem pewny że i to mi kiedyś przejdzie. Prace w toku.
    Dziś czasami ze sobą przebywając zawsze miło z kolegą, wspominamy ten mój jakże kwiecisty potok słów.
    Jak pisałem w końcu zacisnąłem pośladki, i dobrze mi nawet szło. Chodziłem na mitingi i zapijania miałem dość.

Dlaczego?

Dlaczego?

    Patrząc w harde oczy swojej nowej wybranki, słyszał dobitnie napierający na niego wewnętrzny głos. Zrób to, od razu zrozumie i już się nigdy nie odważy niczego podobnego powtórzyć, złap mocno za kudły i wio.
    Nie zrobiłem tego i nie zadziałałem z automatu, gdyż?
    Chciałbym móc napisać, że  już rozumiałem, że miałem to już, pod kontrolą, byłem inny, niż w tamten miniony całe szczęście czas. Że przecież kocham kobietę i miałem z nią kochaną córeczkę, chciałbym, ale nie mogę......gdyż......powód był inny.
    Nie zareagowałem tak, gdyż byłem od niej całkowicie uzależniony, nie pracowałem i nie miałbym gdzie iść. Robiąc to, sam wywaliłbym się na śmietnisko, w niebyt, w bezdomność, bród i w smród.
    Mnie jeszcze tam nie było i nie miałem absolutnie nic do gadania, gdybym był silniejszy, miał pieniądze, władzę i bardziej pewnym siebie był, zareagowałbym tak jak bym musiał, jak byłem wyuczony, tak aby skutecznie i szybko osiągnąć swój cel, podświadomość zrobiłaby już resztę, nie dając mi żadnych, jakichkolwiek możliwości wyboru.
    Moje zmiany były zbyt, zbytnio małe. Stare było wciąż silniejsze, potężniejsze, od nowego, słabego, chwiejnego i na tyle mało stabilnego aby się móc przeciwstawić.
    Jakkolwiek to zabrzmi i jakkolwiek to brzmi.
    Ten film z małżeństwa nadal wewnątrz mam, wpisany jest na stałe w moje funkcjonowanie.
    Jak pojawia się problem, mam ze ,,swoją,, duży jakiś kłopot, gdy patrzy hardo i nie chce ustąpić, podświadomość wyświetla mi, zawsze tamten film. Wszystko wewnętrznie podnosi się do góry szukając ujścia, wyrównania sił, dotknie sklepienia, pogłaska włosy a potem spokojnie opadanie w dół, to niesamowite czuć to i wiedzieć co się w tobie wyrabia.

Umowa

Umowa

    Dawno przed tym opisanym epizodem, żył jeszcze w małżeństwie.
    Jego żonie co naturalne, przeszkadzało picie alkoholu, i nie rozchodziło jej się, o zapach, zionący z jego ust. Robił już co chciał, wypadając z pod jakiejkolwiek kontroli, nawet swojej własnej. Brak było w nim zahamowań i po wódce mógł, więc i robił wszystko, Był nieobliczalny, nieprzewidywalny i nikt już nie mógł ustawić mu granic, poza które nie mógłby się w swojej paranoi posunąć.
    Żona próbowała, kochając go zapewne i bojąc się zarówno o niego, jak i coraz bardziej swoje i dzieci życie, jeszcze go uratować. Postawiła sztywne zasady, na które aby mieć spokój zapewne, bez problemu nawet, przystał i on. Ustali wspólnie, że po pracy nie będzie pił alkoholu, nie wracając z niej i nie wchodząc po niej do domu pijany. Przed snem będzie mógł za to, legalnie już i w zgodzie z żoną wypić ćwiartkę, bez której potrafił już mieć problemy z zasypianiem.
    Raz mu nawet się to udało. Nie było w tym jakiegokolwiek kolorytu, który już do dawna, po prostu go przerastał. Nie było w tym gry, nie było pojawiającej i potrzebnej już mu wiecznie adrenaliny, nie było podniecenia i wiecznej nigdy nie kończącej, się niewiadomej. Zobaczy czy nie? pozna się? czy się nie pozna? odróżni go bez? od tego już po?
    Alkoholizm to gra i w pewnej fazie już nie o alkohol się w niej rozchodzi, lecz tylko o to, kto kogo przechytrzy, kto będzie górą, kto zwycięży i kto cwańszy jest. Śmieszne jest w tym wszystkim to, że gracz jest tylko jeden, w pełni jednak przekonany, że w rozgrywce tej uczestniczy cały świat. Ustalasz wspólne zasady lecz tylko ty jesteś odpowiedzialna, za to aby przestrzegały je obie ze stron. Ustalone dotyczy tylko jednej ze stron, druga ,,musi,, już zasady takie nadłamywać.
    Pierwszy raz wrócił zatem bez wlewki zjadł śniadanie, wypił umówioną ćwiartkę i poszedł spać.
    Drugi raz wrócił już  podpity, udając że nie pił i nic. Nie zauważyła, do dalszej gry wyzywając i pokazując, że nie ma z nim żadnych szans.
    Trzeci raz także podpity, przemycił do sypialni dużą flaszkę i pod jej nieobecność, po cichutku, pomalutku z gwinta pod kołdrą sobie pił..
    Bardzo szybko skumała, że coś tutaj, jest nie tak. Wypijał mało alkoholu, a i tak trudno było się z nim dogadać jeszcze wieczorem. Kręciła nosem, on zaprzecza, lawiruje, kłamie, wijąc się jak węgorz i nie rozumiejąc, o co jej w tym wszystkim chodzi? Zasady gry, w której zasad brak. Jak je ustalamy to pilnuj i nie pozwól mi ich nigdy łamać.
    W końcu go przyłapała, miała dowód i z flaszką tą w ręku, chcąc go jak był pewny upodlić, z dumną miną spacerowała, gadając, wciąż, i wciąż, i wciąż po korytarzu.
    Nie było żadnych przemyśleń, żadnej z jego strony, wewnętrznej bójki, czy wewnętrznego z jego strony jakiegokolwiek sprzeciwu.
    Zareagował automatycznie, w zaledwie chwili stojąc tuż przy niej i trzymając ją mocno za włosy. Nadludzką siłą w mig ułożył ją na podłodze i szarpiąc za włosy, przeciągnął ją przez całe, ponad stu metrowe ich mieszkanie. Puścił dopiero w toalecie i jakby nigdy nic, wrócił do sypialni, postawił flaszkę i jawnie już zaczął pić.
    Dziś jestem spokojnym w miarę zrównoważonym człowiekiem, dziś tak już mam.
    Jak jednak przypominam sobie tamten czas i moje zachowania mam czasami ochotę, wyjść na balkon i za wszystko ,,tamto,, rzucić się, po prostu głową, bez kasku w dól. Kim byłem, w tamten czas, człowieczych zachowań wewnątrz siebie już nie posiadając. Kogo swoimi czynami przypominałem, gdzie szedłem, mogąc już wszystkich, w tym również siebie kompleksowo i całkowicie zaskakiwać.
    Skąd dzisiejsza partnerka się przy mnie wzięła i skąd wiedziała co w pełni należne mi. Dziś ją kocham, dziś tak mam, chociaż o zakamarkach miłości mogłem z nią gadać od dnia naszego ze sobą pierwszego spotkania. W myślach swoich, jednak mordowałem ją na wszystkie znane i nie znane nikomu sposoby. Robiąc to po parę razy dziennie i to przez bardzo, bardzo długi czas. Urodziła się specjalnie dla mnie, jest ze mną, jest przy mnie, we mnie wciąż nie wiem, czemu jest?
    Wciąż żyje. Czemu? taki był mój, w klatce moich przemian czas.
    W dzień ich wspólnego się z reklamówkami użerania, mózg jego automatycznie i bez trudu przywołał mu tamten wpisany na stałe film. I chociaż było ono, naganne, bydlęce, psychopatyczne, bestialskie i złe to jednak wyciągnął  z półki udowadniając nader dobitnie, że było ono skuteczne.
    Po cóż tracić czas na rozmowy, marnować go na zrozumienie. Akcja, reakcja i w przeciągu chwili, już wszystko w pakiecie całym, jest załatwione.
    Logiczne? dla niego na tamten czas, logiczne jak cholera.
    Na następny dzień wrócił z pracy kompletnie będąc pijanym, ani słowa wyrzutów ze strony żony, ani jednej skargi, narzekań, dąsów czy łez.
    Nic, tylko cisza. Od tej chwili mógł już zawsze pić, z każdym i o której by nie chciał, robić to godzinie, żadnych wyrzutów, żadnych jęków, żadnych skarg.
    Przeraził ją, wystraszył na amen i osiągnął w jednej zaledwie chwili wymarzony cel. Spokojne picie, do końca być może swoich dni.
    Wybacz proszę.

Reklamówki

Reklamówki

    Zjazdy jednak były jak na gigancie i nadal żadne z nas nie chciało drugiemu odpuścić. Tak sobie myślę, że jakbym jeszcze coś tam, gdzieś tam miał, walnąłbym drzwiami i tyle by mnie widzieli. Byłem jednak zbyt słaby aby rozważać w ogóle takie rozwiązanie i aby niepotrzebnie szaty na sobie rwać.
    Stałem w rozkroku i nie mogłem nic, ten pat, ten stan wymuszał na mnie zmiany których naturalnie nie przyjąłbym. Nikomu na to bym nie pozwolił i nikt nie miałby na to, żadnych szans. Niekiedy, broniąc się przeginała i mogło się to dla niej, skończyć tragicznie, kosmicznie i sam nawet nie wiem jak?.
    Siedzieli w kuchni, rozmawiając i wymieniając się doświadczeniami, jakby jakiekolwiek, kiedykolwiek, z dziećmi miał. Z szuflady w której trzymane były reklamówki wyjmuje jedną, a trzy inne, niepotrzebne jej spadają na ziemię.
    Widząc to, proponuje nieśmiało aby podniosła jej niepotrzebne i odłożyła na swoje miejsce. Sprzątał tu więc swoje prawa ma i swoje prawa zna.
    - podnieś reklamówki. Upadły na podłogę..będąc pewnym, że nie zauważyła.
    Popatrzyła na niego, jakby pierwszy raz go tu widziała i powiedziała.
    - podniosę, jak będę chciała.
    Nie zrozumiał? nie chciał zrozumieć? czy też,....zrozumieć..... nie mógł?
    Pogubił się, nie wiedząc jak zareagować i dziwiąc się, że jeszcze nie trzyma jej za łeb. Swoim wzrokiem jak harpunami wbity w jej hardo patrzące na niego oczy, myśli swoich we łbie, nie mogąc poskładać do kupy i powiekami swoimi mrugając z niedowierzaniem.
    Każda inna, natychmiast by reklamówki te pozbierała, każda z tych poznanym przez niego przemierzającego dłużej od niej, przecież świat. Wszystkie które znał i te których jeszcze przyjemności swojej, poprzez zwykły przypadek poznać nie miał możliwości, dla świętego spokoju, z powodu, że rację przecież miał, wszystkie, wszędzie, zawsze, tylko nie ta, skąd ona się wzięła. i co oni tutaj razem, nadal jeszcze ze sobą robią?
    Zaskoczony, pogubiony, rozstrojony z tym co dotąd widział i znał, zbierając do kupy wszystkie w przeciągu zaledwie paru sekund, sprzeczne dla  niego niesamowite wprost dane, zawisł w bezruchu.
    To zaskoczenie, pogubiło jego mózg, na tyle go rozbijając, aby nie mógł zareagować i z automatu wymierzyć jej należnej jak miska psu, natychmiastowej, surowej kary. Ten czas, na zbicie w krąg myśli swoich wykorzystując kompleksowo, całe szczęście natychmiast, zniknęła mu z oczu. Usłyszał tylko zamykane drzwi, usunęła się z domu, wyszła jakby nigdy nic i już jej..całe szczęście nie było.
    Pokaleczył w swoim życiu mnóstwo ludzi, robił straszne rzeczy, bydlęcy był. Ale przecież nikogo w swoim życiu jeszcze nie zabił, aby aż tak bardzo cierpieć musiał. Bez duszy, bez ciała, bez tchu i bez jaj, stał jak parasol, nie świecąc już totalnie nic. Zaskoczyła go, kolejny raz zachowując się wbrew wszystkiemu co znał.. Nie była nigdy widać z tyranem, nie znała zagrożenia, nie zdając sobie nawet sprawy, że stała przez chwilę, na linii swojego bytu, i nie bycia.
    Jest jeszcze coś, ona się mnie nigdy, przenigdy nie bała. Może tylko raz, ale stało się to znacznie już dalej i bardziej we mnie już radość i śmiech swoim zachowaniem wywołała, niż moją potwornie  niebezpieczną wściekłość i złość.
    Tak bardzo chciałbym cofnąć czas, nie dopuścić do tego aby zachowania takie jak te, które w pamięci zapisane mam, się kiedykolwiek wydarzyły.
    Chciałbym móc powiedzieć, że ja nigdy niczego podobnego nie wyczyniałem, że nigdy bym się do czegoś aż tak potwornego, nie posunął.
    Mój mózg jednak nigdy mi na to nie pozwoli, przywołując wspomnienia tego co było.
A było tak......

niedziela, 19 lutego 2017

Księżniczka

Księżniczka
 
    Żyjąc z innymi kobietami, a być może od początku swojego życia, wyrobił w sobie dość dziwne przyzwyczajenie. Zawsze od wschodu do zachodu słońca, w każdy dzień jak również i w niedzielę, robiło się swoje.
    Patrząc nie patrząc, obserwując nie obserwując, wyłapywał wszystkie kolejnych swoich partnerek niedostosowania Każdą skazę ich, wady wszystkie duże, a te małe, dmuchając tak aby dotykały obu ścian. Pijąc tyle lat stał się specjalistą, to było pomocne, niezbędne, to było jak tlen.
    Swoista przeciwwaga, ratunek w razie ,,W,, pomniejszające jego wyczyn, niejednokrotnie tłumacząc nawet wyczyn sam. Musiał przecież mieć coś w rękach aby się przed ,oprawcą,, móc w razie czego obronić.
    Robił tak także z innej niż poprzedniej przyczyny, dzięki tym informacjom mógł spokojnie i co bardzo ważne we zgodzie ze samym sobą pić. Lata praktyki, specjalizacja, habilitacja, być może już profesura robiły wciąż, nadal, ciągle swoje. Po pewnym czasie, miał już dość, widział, wiedział wszystko, i mógł gdyż należało, zacząć się przed nią bronić. Jak czuł jakiś atak, wyciągał zebrane materiały, szachując, broniąc się i nie odpuszczając jej na krok.
    Słuchała jego żałosnych wynurzeń, nic a nic się nimi nie przejmując i mając w dupie to co on, z przyzwyczajenia sobie na nią nieustannie, po cichu, skrycie, konsekwentnie kolekcjonuje. Patrząc na niego, uśmiechnięta powiedziała.
    - Znacznie, zbytnio to wszystko naświetlasz. Mówiłam tobie o swoich wadach tych które mi przeszkadzają, jeżeli tobie we mnie przeszkadza jeszcze, dodatkowo coś, musisz sobie z tym sam poradzić. Jestem jaka jestem ale i ty idealny, przecież nie byłeś i jeszcze nie jesteś.
    Jaki byłeś, skąd niby wie jaki byłem, nie miała nawet ,,szczęścia,, poznać mnie tamtego, a jak kiedyś zaczęła coś tam w głowie swojej produkować, próbowała coś podopisywać, namalować, jakieś płótna samoistnie pod sufitem swoim tkać. Spokojnie podpowiedziałem jej aby nie traciła niepotrzebnie, czasu ani sił.
    - Naprawdę nie jesteś w stanie mi ubliżyć, tylko ja wiem, co robiłem i proszę,.jesteś zbyt porządna abyś nawet w myślach swoich, coś podobnego potrafiła sobie wyobrazić i zrozumieć że ktoś normalny, nienormalny, zdesperowany, zidiociały wszystko jedno, aby ktoś, ktokolwiek potrafił zrobić takie coś.
    Rozwalała mnie po ścianach, swoim spokojem paraliżując jak dzieciaka, obracając w niwecz wszelkie moje świadome i podświadome zakusy.
    Nie odstawałem od niej, lecz to nie działało, nie działało na nią i z nią nie miałem szans. Tak prawdę mówiąc, byłem tak słaby, tak chwiejny, tak jej zbędny, że jakby chciała w sekundę, w jej ułamek, mogła mnie zdmuchnąć. ale wciąż była obok mnie.
    Przełom przyszedł dopiero za lat parę.
    Kiedyś jechali samochodem, wyjęła z torebki gumę i zaczęła ją żuć. Podpatrywał wcale nie chcąc tego robić, co wyprawia po włożeniu jej do ust. Po dość długim się jej przyglądaniu stwierdził stanowczo, jako fachowiec że ona nie potrafi nawet prawidło, gumy żuć.
    Do dziś jeszcze pamiętam tamten dzień, jak można było stwierdzić, ocenić, negować kogokolwiek za nieprawidłowe moim zdaniem żucie gumy. Jakbym dostał w twarz, nawet dla mnie, ocena ta była po prostu nie logiczna. No bo jak powinna żuć? oczywiście tak, jak................ja.
    Podsumowując w tamten czas potrzebowałem zaledwie czterech miesięcy, góra ośmiu aby z miss Polonii zrobić pokrakę, a z porządnej dziewczyny, najnormalniejszą dziwkę. Smutne ale ze wszystkimi poprzednimi wychodziło, z tą nie chciało i przy jej kształcie po prostu nie mogło, nawet chcieć.
    Za kogo wciąż się uważałem?
    Do dziś, we wnętrzu swoim to ciągle mam. Do dziś, widzę wszystko czego nie potrafi, czego nie umie i z czym problem jakiś ma. Dziś, cieszę się, będę mógł ją w czymś uzupełnić, pomóc jej, sprawić aby żywot jej był trochę lżejszy. Mam to, mam i ja.
    Kiedyś po mitingu rozmawiał z kolegą który poszukiwał odpowiedniej dla siebie wybranki. On także przekonany był, że taka kobieta gdzieś tu, na tym świecie dla niego jest, że znajdzie, że w końcu trafi i ułoży sobie to, co na dziś dzień, wciąż nie do ułożenia.
    Słuchał, uśmiechając się do niego serdecznie i w końcu zapytał.
    - szukasz księżniczki? tylko tak aby go troszkę ostudzić.
    - no co ty Krzychu. Przecież one wszystkie, dawno wyginęły. Rozbawiony na całego odpowiedział koleżka.
    - to nie prawda, żyję i mieszkam z ostatnią z nich. Roześmiał się, podał mu dłoń i rozeszli się do domów.
    Do dziś wspominając tą naszą rozmowę, zawsze się do siebie uśmiecham. Księżniczka? coś w tym jest.
    Kiedyś rozmawiali i pokorze. O partnerce która nie pozwala pokornym być, wciąż denerwuje, wciąż podkręca, zaczepia i jeszcze do tego uważa, ze lepszy był jak wódę pił. Słuchając ich zastanawiałem się jaki powinien być kształt tego stworzenia, aby pokornym nauczył kolegów być.
    Powinna być w pełni przekonana, że prawo takie ma. że nie ma w tym niczego złego, że żle się czuje przed okresem i po okresie także ma pełne prawo czuć się żle. Wszystkie tak mają, nie ma w tym niczego dziwnego, lecz ta powinna mieć tak dwadzieścia dni przed, i w drugą stronę także dwadzieścia dni.
    Jak się na siebie te złe dni sprzed, z tymi po, ponakładają i wytrzymasz z nią pod jednym dachem trzy pełne miesiące. Nie masz brachu, żadnych problemów z emocjami i pokory w sobie masz już dość.